FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Jacob i Bella. Wyrównana... [NZ][+16] c32, 16.08 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
sheila
Zły wampir



Dołączył: 12 Lis 2008
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Hogwart w La-Push, na Upper East Side.

PostWysłany: Sob 16:35, 11 Gru 2010 Powrót do góry

o żesz kurcze, kurcze blade! Annnnnoooo! Jak moglas zaklonczyc tu ten chap w takim momencie? no nie...
Nie dość, ze dzis naoglądałam się Plotkary, te dwa ostatnie odcinki byly wypelnione ciężkimi przeżyciami i mam mętlik w głowie, to jeszcze fundujesz mi takie coś! Ależ mi serce bije... Ale dobra przechodze do czegos sensowniejszego...:
Pomysł Belli z obudzeniem Jacoba niezły Laughing ja sie zastanawiam, czy jakby Ona nie dostała tej odrobiny wilczej krwi, to czy miała by dalej siły na takie harce? Laughing
Jacoba mało w tym rozdziale więc nie bede słać pod jego adresem ochów i achów, aczkolwiek to jest normalne w moim przypadku, że musiałam o nim wspomnieć Rolling Eyes
Roy po raz kolejny okazał się fajnym facetem. Przez chwilę zastanawialm się, dlaczego Leah rzeczywiscie nie jest z Paulem, ale doszłam do wniosku, że naprawde potrzeba jej powiewu nowości i jakiegos normalnego faceta, z normalną temperaturą ciała :)
Jak zaczełam czytac ten rozdział, pomysłam, sobie "ciekawe czy Paoul bd zazdrosny o Leah?" Ah, moje pytanie było natychmiast rozwiane :)
Delikatne gesty ze strony Roy'a napewno dzałają na Leah, ich kolejny pocałunek to świetna sprawa, liczę na wiecej :)
Pomysł Leah z zabraniem chłopakom ubran- bezcenny Laughing niedziwie się tym dziewczynom, które zobaczyły chłopaków, ja tez piszczała, mdlała, piszczała i mdlała... :)
Koncówka mnie rozwaliła, kurcze coś się dzieje. Ależ jestem ciekawa jak to sie rozwinie!!
Kochana, jestem znowu zachwycona rozdziałem, podoba mi się to, że nie zajmujesz się jedna, dwoma postaciami, ale rozkładasz wszystko na czynniki pierwsze i każdy ma swoją działkę. W ten sobosob dzieje się wiecej i mamy mozliwosc poznania każdej postaci z bliska.

No tak, może kilka perełek z tego rozdziału:
Cytat:
Jacob wyglądał jak kwintesencja niewinności. Leżał na wznak jak dziecko, z jedną ręką rozłożoną w poprzek łóżka, a drugą położoną na brzuchu. Był nagi, bo przykrywał go jedynie skrawek materiału i sądząc po szczegółach pod nim widocznych nie ubrał do snu nawet bielizny.

<ślinotok>
Cytat:
Stary, widzę twój goły tyłek w korytarzu i samochód Belli, więc nie udawaj, że cię nie ma.

Laughing
Cytat:
- Myślisz, że masz dobrze rozwinięty instynkt samozachowawczy?
- Myślę, że tak.
- To uciekaj - uśmiechnęła się lekko, mrużąc oczy.

ciarrry! ;D
Cytat:
[...]na Quila: "Większego to on nie ma, co najwyżej takiego samego", i na Embry’ego: "Zjadłbym coś jeszcze, ale trochę wstyd".

LaughingLaughingLaughing

variuś, moja kochana, dziękuje za rozdział, wiesz, że zawsze z niecierpliwością na niego czekam :) becie dziękuje, za szybkie uwijanie się z robotą :P ah ale jestem rozentuzmowana!
Na zakonczenie pałe prezenciki :)
Image Image
i cos ładnego, dla spokojności i leniuchowania (któż tego nie lubi) z opdrobiną czekoladki, bo wiem, żeś jej fanką Wink:
Image

xoxo!


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Izzy BELLA
Człowiek



Dołączył: 12 Mar 2010
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Bydgoszczy

PostWysłany: Sob 21:56, 11 Gru 2010 Powrót do góry

Z ciekawości przeczytałam ostatni rozdział. Chciałam się dowiedzieć na jakim etapie Twoje opowiadanie jest na forum. Zaczęłam czytać i wsiąkłam. Znów to ze mną zrobiłaś. Kiedy zaczynam czytać Twoje teksty jestem ubezwłasnowolniona. Moje komentarze przestają już być konstruktywne, wyczerpałam chyba wszystkie pozytywne słowa ze słownika :D
Wiesz już, że Cię uwielbiam. Wielbię pod niebiosa Twój styl, język, poczucie humoru i przede wszystkim pomysł na La Push. A "Twoich" chłopców kocham bezgranicznie.
Ach ten Paul. Dał popis w kuchni :) Ale to chyba myśli wilków na zakończenie wymiatały najbardziej. Oczywiście scena łóżkowa Jacob-Bella to inna kategoria i nie podlega porównaniom.

Niezmiennie WENA życzę. I spokoju duszy :*


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 0:29, 12 Gru 2010 Powrót do góry

Hej, jak zwykle fajny rozdział. Piszesz tak dobrze i masz takie dobre pomysły, że chwalenie tego jest już nudne. Ileż można o tym pisać? Laughing

Wejście Belli do Jacoba - fajne i romantyczne. Scena miłości - słodka i zmysłowa. Podobały mi się też te czułości w sklepie i w lesie. Zaczęli się zachowywać jak normalna para, nie mogąca się powstrzymać od czułości, nawet przy obcych.

Rozwój wypadków między Leah i Royem - interesujący - fajnie się zachowują gdy są razem, swobodnie. Podoba mi się to wspólne gotowanie.
Scena przy klifie - świetna. Przywykliśmy do możliwości sfory. Dla Roya to musiał być szok.
Jak zawsze - świetne dialogi i sceny z wilczkami - pełno humoru i chłopięco - męskich wygłupów i przekomarzań.

Trochę zaskoczył mnie Paul aż taką zazdrością. Ciekawe, co z tego wyniknie i w kogo się w końcu wpoi. Za wielkiego wyboru tam nie ma. Jak na razie. Mam nadzieję, że nie skrzywdzi Roya.
Ciekawe, czy dojdzie do przemiany na oczach Roya, to mogłoby być ciekawe.

No i końcówka - niepokojąca. Dzięki. Czekam jak zawsze na cd. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Nie 18:48, 12 Gru 2010 Powrót do góry

Cześć, variety
Przeczytałam dziś ostatnie…hmm…5-6 rozdziałów, bo miałam zaległości (tak szybko je dodajesz) i postanowiłam w końcu coś napisać, bo zaczęłam czytać Twoje opowiadanie, zanim pojawiło się na forum, zachęcona przez Pernix. Chwała jej za to, że podtyka mi czasem pod nos tak smakowite kąski!
Ale do rzeczy: Twój tekst się pochłania z prędkością światła i szkoda mi było nawet robić sobie przerwy na zrobienie sobie herbaty. Nie będę Ci się rozpisywać rozdział po rozdziale co mi się podobało (chyba bym musiała epopeję napisać) ale postaram się wymienić wszystko to, co ujęło mnie w Twoim tekście najbardziej.
La Push – kapitalnie opisane, klimatyczne, wesołe i nie pozbawione wciąż drzemiącej w nim magii. Czytając te ostatnie rozdziały rozmarzyłam się mocno, jakby to było fajnie spędzić tam takie wakacje. Ogniska, imprezy, skoki z klifu, bezkresny las to tego cała gromada wściekle przystojnych, silnych (napalonych) facetów, dreszczyk emocji wywoływany przez szwędające się czasami po okolicy wampiry i przepiękne, przepełnione pierwotną siłą i instynktem wilki. Klimat jaki stworzyłaś w opisanym przez siebie rezerwacie zachwyca mnie aż do szpiku kości… Ale ten klimat tworzą przede wszystkim ciekawie wykreowane, często bardzo zabawne postacie.
Nad Jacob’em mogłabym zachwycać się do rana, a to i tak byłoby pewnie za krótko, zatem pozwól że z trudem ograniczę się do kilku słów. Kocham takiego Jake’a! Jest kwintesencją tego, co pociąga mnie w facetach najbardziej. Opisujesz go w taki sposób (podobnie jak Pernix w Lykosie), że mam dreszcze za każdym razem, kiedy zaczynają się z Bellą kochać. Gdy się kłócą i godzą, nawet wówczas, kiedy Jake zachowuje się jak niespełna rozumu zazdrośnik. Tej jednej postaci jestem w stanie wybaczyć chyba wszystko!
Zresztą postacie wilczków w Twoim opowiadaniu są skonstruowane w sposób niesamowicie naturalny a zarazem tworzą prawdziwą sforę intrygujących osobowości.
Młody Seth – to brawurowo przedstawiona postać. Jest kapitalny w swoich docinkach, uwagach i dogryzaniu siostrze, a jednocześnie czytając jego wypowiedzi wręcz namacalnie czuć, że kocha i podziwia Leę, że stanie za nią murem i nie pozwoli, aby stała jej się krzywda.
Jest po prostu rozbrajający.
Leah… cóż, stworzyć ciekawy obraz tej dziewczyny nie jest łatwo, nie popadając w skrajności. Mamy na forum kilka świetnych tekstów, gdzie Leah została przedstawiona w taki sposób, że trudno sprostać konkurencji, ale powiem, że Tobie powoli się to udaje.
Jakieś 10 lub więcej rozdziałów temu, kiedy przeczytałam o wpojeniu Leah w Bellę przestraszyłam się trochę, że popadniesz z tą postacią w jakiś zbyt wymyślny schemat, ale całe szczęście obroniłaś się później w sposób godny pozazdroszczenia. Nie tylko Lea stała się ciekawszą postacią, ale także dałaś nam okazję do poznania jej skomplikowanej i trudnej osobowości z bliska. Tylko na tym zyskała. Czytelnicy też.
Podoba mi się również Paul, zawsze lubiłam tego narwanego wilka, bo wierzyłam że jako postać ma w sobie spory potencjał. I szczerze ucieszyłam się kiedy w ostatnich rozdziałach napisałaś o nim więcej. W szykującej się rozgrywce między Royem a Paulem, stanę po stronie wilczka, choć doktorek jest naprawdę niczego sobie i wzbudza generalnie bardzo pozytywne emocje, to ja jednak wolę tych bardziej niegrzecznych chłopców.
No i w końcu Volturi. Pojawiają się we fragmentach, jak zawsze złowieszczy i knujący intrygi. I choć w Twoim opowiadaniu są na drugim planie, to jednak potrafiłaś opisać ich tak, że budzą grozę i respekt.
O reszcie postaci napiszę następnym razem, bo i tak już się rozpisałam, a chciałam jeszcze wspomnieć o przemianie Belli. Ciekawa jej jestem jako wilczycy, czy w ogóle się przemieni i będzie walczyć, czy ten proces się jednak zatrzyma. Sądząc po kulminacyjnej scenie ostatniego rozdziału, to chyba jednak będziemy mieć możliwość zobaczyć Bellę w roli pięknej i odważnej wadery.
Życzę Ci dalszej nieustającej weny.
Bajka.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
variety
Wilkołak



Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Pon 15:15, 20 Gru 2010 Powrót do góry

W szpitalu panował podobny chaos jak w La Push. Sanitariusze przywieźli już szóstą ofiarę dziwnego „wypadku”, jakby poszarpaną od zębów dzikiej bestii, do tego ze zmiażdżonymi organami. Roy, starając się ratować im życie, zastanawiał się, jakim cudem towarzystwo z La Push tak szybko doszło do siebie, mając podobne obrażenia. Ludzie umierali, nie zdolni nawet podjąć walki o życie. Jeden po drugim... Roy był bezradny. Nie miał szans wygrać w tym wyścigu. Śmierć była szybsza... A przeżycie i rekonwalescencja Leah graniczyła z cudem, była podarunkiem od Boga. Dla niego.

Pod domem Leah towarzystwo dzieliło się na dwa obozy: część nie kryła radości z czekającego ich kolejnego pojedynku, a reszta miała ochotę krzyczeć ze złości, że to znowu, że to właśnie teraz i że to w ogóle. Sam wdrożył znaną wszystkim procedurę patrolowania i poprosił mnie, Leah i Jacoba na stronę.
- Nie można pozwolić na przypadkowe ofiary. Ostatnio mogła zginąć Bella, tym razem nie możemy popełnić tego samego błędu - patrzył w oczy Leah, która doskonale wiedziała, że mówi o Roy’u. - Nie wiem, jak to rozegrasz, ale staraj się trzymać go z dala od rezerwatu.
Następnie zwrócił sie do nas:
- Bello, nie uciekniesz przed swoim losem. Być może, w najmniej odpowiednim momencie, staniesz się jedną z nas. Lepiej będzie, jeśli na ten czas zostaniesz w rezerwacie. Musimy dać znać Billy’emu, żeby pogadał z ojcem Belli. Nie wiem, jakich argumentów użyje, w razie problemów będziemy mówić, że Bella mieszka ze mną i Emily... Bądź gotowa na wszystko, separowanie ciebie od wampirów wydaje się bezcelowe. Jeśli zechcą to cię znajdą i nie unikniesz konfrontacji. Jeśli przemiana się dokona, będziesz wreszcie mogła bronić się sama, jeśli nie, zostaniesz pod ochroną, poniekąd skazana na nasze towarzystwo. Nie wiemy, co się stanie, więc bądźcie gotowi. Jake, ciebie wyłączę z patroli. Chcę, żeby Bella nie została sama ani na moment. Zachowujmy się normalnie, być może lepiej załatwić tą sprawę od razu.
Sam odszedł, a my poszliśmy na piechotę do domu Jacoba. Jake zadzwonił do ojca, wytłumaczył mu, co się dzieje, i uzyskał obietnicę, że Billy jakoś załatwi mi pobyt w La Push.

Kiedy zostało nam już tylko czekanie poczułam strach.
- Jake... musimy jechać do domu po rzeczy, muszę sprawdzić, czy Alice coś napisała, muszę...
- Ok, pojedziemy, ale uspokój się, damy sobie z nimi radę.
- Ja nie chcę walki!
- Kochanie, nie ważne, czego ty chcesz, ważne, że oni chcą ciebie! I nie dostaną, no chyba że sama się do nich zgłosisz - uśmiechnął się ponuro.


W tym samym czasie Leah chodziła nerwowo tam i z powrotem po swoim pokoju.
Myślała, że eksploduje z nerwów. Ilekroć pozwalała sobie na moment zapomnienia o swoim prawdziwym ja, powołaniu i korzeniach, tyle razy los złośliwie zsyłał jej jakieś wydarzenie, które wywracało nowy porządek do góry nogami. Nie wiedziała, co czuje do Roya. Może zaczynała być nim zauroczona? Albo po prostu pociągał ją fizycznie? Miał pewną nieocenioną zaletę: czuła się przy nim taka, jaką chciałaby być. Normalna! Zwykła kobieta ze zwykłym mężczyzną. Słodkim, mądrym, czułym... A teraz, zamiast zajmować się budowaniem relacji, musiała chronić Bellę. Ona była najważniejsza. Ta przymusowa więź zacieśniała się w momentach grozy. Teraz była tak mocna, że Leah w każdej chwili oddałaby za nią życie. I właśnie z tego powodu nie mogła stworzyć związku z Roy’em. Nie tylko dlatego, że nic nie będzie z tego rozumiał, ale on nigdy nie stanie się dla niej ważniejszy od podmiotu wpojenia. Wszystko było nie tak. Mogła chwilowo zapomnieć o byciu wilkiem, ale nie potrafiła przestać nim być. A Roy zasługiwał na prawdę, której ona nie umiała mu powiedzieć.
Wyszła z domu. Zaczął padać deszcz. „Dziwne... zawsze jak krwiopijcy pojawiają sie w tych stronach niebo płacze" pomyślała i poszła prosto na plażę. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Jej patrol przypadał jutro, teraz w lesie byli Seth, Embry i Sam, więc miała aż za dużo wolnego czasu na przemyślenia. Mimo wiatru i deszczu szła energicznie przed siebie. Było jej źle, bluźniła w duchu, wyzywając wszelkie moce mające wpływ na ludzkie życie. Jej duszę spowijał mrok...

Stanęła po kostki w wodzie. Morze było spokojne. Patrzyła na gasnące niebo. Chmury były tak nisko, że granica granatowej wody i horyzontu była nieuchwytna.
- Co robisz? - usłyszała za sobą.


- Czego chcesz, Paul? – zapytała, poznając od razu jego głos. - Lepiej niczego nie próbuj, bo utopię cię w tej płytkiej wodzie... A na pogaduchy nie mam ochoty.
Paul, który zupełnie nie wiedział, po co przyszedł na plażę, a już zupełnie nie rozumiał, co go napadło, żeby do niej podchodzić tak świeżo po tym, jak zdzieliła go w głowę tacą, zapytał:
- Leah... co się dzieje?
- Nie twoja sprawa.
Znajdował się za jej plecami. Nie zamierzała się nawet odwrócić, wiec obszedł ją dookoła i stanął przed nią, mocząc sobie przy okazji spodnie. Oboje zresztą ociekali już wodą, bo deszcz przybrał na mocy. Paul ze zdziwieniem zobaczył, że Leah ma wilgotne oczy. Nie wiedział, czy po jej policzkach płynie deszcz, czy łzy. Nigdy odkąd się znali, czyli praktycznie od urodzenia, nie widział jej łez. Czuł się z nią związany. Był tak samo zagubiony i zupełnie jak ona chciał normalności. Wtedy wszystko byłoby prostsze, jak w normalnym życiu. Roy już dawno dostałby od niego po zębach, a Leah mogłaby przynajmniej rozważyć, czy warto zwrócić na niego uwagę. Bo w chwili obecnej nie miał żadnych szans, to było oczywiste. Racjonalnie na to patrząc nie powinien nawet o niej myśleć, tylko czekać spokojnie na swoje wpojenie. Był jednak mężczyzną i ostatnią cechą, jaką mógł sobie przypisać, była cierpliwość. Taki już był, od zawsze. Chciał wszystko tu i teraz. A teraz właśnie zapragnął kochać. Tak po ludzku, zwyczajnie, boleśnie, zmiennie... zmysłowo. I gdyby ona nie była faktycznie jedyną kobietą w ich najbliższym otoczeniu, do tego niesamowicie pociągającą, to może by mu się udało przestać ciągle o niej myśleć. I zająć umysł fantazjami na temat kogoś innego. Miała racje: władały nimi – wilkami - żądze, demony seksualnego nienasycenia i wola walki, bo do tego zostali stworzeni. Najgorzej było mu teraz walczyć z samym sobą... bo chociaż rozpalała w nim ogień, serca nie mógł jej oddać, co najwyżej chwilowo pożyczyć. A to nie wchodziło przecież w rachubę.

Do stracenia miał jedynie podkoszulek, który mógł ulec zniszczeniu, jeśli doszłoby do zapasów, więc złapał ją za rękę, popatrzył głęboko w oczy i powiedział:
- Jestem w takim punkcie jak ty... a może gorszym, bo ty masz Bellę, a ja nie mam nikogo i najgorsze, że nie chcę mieć... bo...
- Nie kończ, będziesz później żałował tej rozmowy.
Przyznał jej w duchu rację, ale nie zamierzał posłuchać, bo sprzeczanie się z Leah było nawykiem tak silnym jak odruch oddychania.
- Bo gdybyśmy spotkali się w innym życiu, czasie...
- Przestań! Dosyć mam takiego gdybania. W kółko tylko powtarzamy sobie, jak mogłoby być, gdybyśmy nie byli tym, czym jesteśmy... A tego nie da się zmienić i wcześniej czy później każdy z nas cierpi!
Paul drugą dłonią odgarnął mokre włosy z policzka Leah i założył jej kosmyk za ucho. Nie wiedział, że tą scenę ogląda z góry trójka wilków patrolujących teren. Nie znał też skrytych myśli Setha, który zamierzał sobie z Paulem uciąć pogawędkę.
- Przepraszam za dzisiaj - powiedział Paul, nadal nie wypuszczając jej dłoni.
- Nie przepraszaj, to nie w twoim stylu, chyba że aż tak żałujesz, że nie da ci to spać po nocach.
- Żałuję tylko tego, że nie spróbowałem miesiąc temu.
- Przykro mi, ale zareagowałabym tak samo. Bez urazy, już jeden z was mnie zostawił, pamiętasz?
Paul pamiętał aż nadto. A mimo to znowu, targnięty nagłym, niewytłumaczalnym impulsem, złapał jej drugą dłoń, nie dając możliwości podbicia mu oka, i ją pocałował. Nie wiedział dlaczego to robi, ale włożył w ten pocałunek, być może ostatni, wszystkie targające nim emocje. Nie wyrywała się. W ogóle. Pozwoliła mu na wszystko, i za Boga nie wiedział dlaczego. Całował jej ciepłe, rozchylone usta i czuł, jak oblewa go jeszcze większy niż zwykle żar. Podobne gorąco oblewało patrzącego na to z góry Setha...
Gdyby ktoś zapytał Leah, dlaczego nie zareagowała, nie była konsekwentna i nie odepchnęła Paula, nie umiałaby wytłumaczyć. Była rozbita... rozsypana... Jej cały świat przypominał teraz piasek, który niegdyś był zamkiem. Można było brać go w dłonie i przesypywać z garści do garści. Bawić się nim, lepić z niego kształty. Ale każda z form była nietrwała, bo brakowało jej spoiwa, POSTANOWIENIA, co robić dalej. Paul zupełnie nieświadomie trafił na rzadki moment, w którym Leah była zbyt słaba, żeby z nim walczyć. Nie oddała tego pocałunku, to fakt, ale przyjęła go zupełnie pasywnie, nieśmiało nawet przyznając się do tego, że sprawia jej przyjemność... Jeśli wcześniej wahała się między potrzebą miłości a zdrowym rozsądkiem zakazującym związku ze zwykłym człowiekiem, tak teraz Paul wybił ją już zupełnie z orbity. Nie, jego nie chciała, ale jeszcze bardziej bała się chcieć Roya. Może odpuścić sobie ten romans, ochronić go, nie zdradzić tajemnicy... Może lepiej doznać tylko krótkiego zauroczenia którymś z wilków, nawet za cenę ostatecznej samotności?
Paul, zaskoczony brakiem oporu, oderwał się w końcu od jej ust, popatrzył na nią pytającym wzrokiem, ale nie usłyszał żadnego komentarza.
Czuł, że dzieje się z nią coś dziwnego.
- Chodźmy - powiedział cicho.
- Ja zostaję.
- Jesteś przemoczona...
- Daj spokój, jakie to ma znaczenie?
Paul wiedział, że nie sposób teraz do niej dotrzeć. Musiała sama poradzić sobie ze sobą. Jak każdy z nich...
Zostawił ją dokładnie w tym miejscu, w którym ją zastał. Poszedł samotnie w kierunku domu, obejrzał się jeszcze ostatni raz i zobaczył jej wyprostowaną postać, wyglądającą teraz tak krucho i delikatnie na tle poczerniałego oceanu. Chciał wrócić, wziąć ją na ręce i zanieść do domu. Ten jeden jedyny raz wysuszyć, rozgrzać, otulić... Gdyby się w nią wpoił mógłby ją uszczęśliwić. Był tego pewien. Jednak nie posiadał żadnej władzy nad przeznaczeniem. Miał w sobie na tyle siły, żeby nie okłamywać samego siebie. Znał finał tej historii. I musiał z tym żyć tak jak do tej pory... Chcieć tym razem nie znaczyło móc. Bo, mimo że ktokolwiek mógł nie wierzyć, że wytrzyma niewzruszony w swoich obietnicach, on dodatkowo miał pewność, że wcześniej czy później odejdzie do innej, bo będzie musiał... A Leah zasługiwała na wierność. Sprawiedliwość miała czasem gorzki smak.
Szedł powoli, myśląc o niej, o sobie samym i o tym, co popchnęło go do tych wszystkich szaleńczych czynów dzisiejszego dnia. Z zadumy wyrwał go znajomy głos.
- Cholerny zdrajca - wrzasnął Seth, idąc mu naprzeciw.
Paul nie odezwał się ani słowem.
- Coś ty sobie wyobrażał? Hę?! Znalazł się Don Kichot! To ja po to staram się pomóc mojej rozpaczliwie niezdecydowanej siostrze odnaleźć się w życiu, żebyś ty, najbliższy przyjaciel, za moimi plecami wkładał jej język do buzi? Co cię napadło, chłopie? Po co to wszystko?
- Przestań - wymruczał niechętnie Paul. - Wiem, że to był błąd. Jeśli jesteś w stanie objąć to wyobraźnią to dzisiaj sam kopnąłem się w jaja... dwukrotnie! A na decyzję Leah nie jestem w stanie wpłynąć, bo ona nic do mnie nie czuje i może nawet udałoby mi się po kilku miesiącach podchodów i tańców godowych wzniecić w niej jakąś iskrę... ale wiem, że to bez sensu i ona też wie, więc przestań już, bo i tak czuję się podle.
Seth patrzył na niego z nieco mniej wrogą miną i po chwili Paul dodał:
- Podoba mi się... zawsze mi się podobała. Pamiętasz, jak obydwaj byliśmy pewni, że się w nią wpoję? Że zostaniemy rodziną? Ale nie, pieprzony los! Leah jest lustrzanym odbiciem mnie. Wybuchowość, żar, niecierpliwość...
- Fakt... i dlatego tacy ludzie nie mają racji bytu pod jednym dachem! Trotyl i fajerwerki...
- Możliwe... ale myślisz, że przez te wszystkie lata zniechęcało mnie to? Wręcz przeciwnie, zapewniam!
- Słuchaj, wiemy wszyscy, że nie ma sposobu, żeby obejść wpojenie. Nawet jakbyś zamknął się w domu i wyłączył telewizor na wieki, odciął się od ludzi, to zawsze istnieje szansa, że któregoś dnia do waszej chatki położonej w najbardziej niedostępnym zakątku La Push zapuka jakieś stworzenie płci żeńskiej, niech to będzie zagubiona turystka, ty nic nie podejrzewając otworzysz drzwi i trach! Szlag trafi szczęście mojej siostry!
- Wiem...
- I wiesz też, że koniecznie musisz odpuścić sobie te bzdety?
- Wiem...
- I że powinieneś jej osobiście powiedzieć to, co teraz powiedziałeś mnie?
- Wiem...
- I zrobisz to jak najszybciej, tak?
- Nie!
Seth zawarczał przeciągle.
- Nie zrobię, bo niby po co? Ona to wie lepiej niż ja... a na dzień dzisiejszy kłamstwem byłoby mówić, że cieszę się, iż poznała Roy’a i chętnie pokibicuję ich uczuciu. No tak, i jeszcze, że tak mi chwilowo odbiło, bo mi kobiety brakuje... i że generalnie to luzik, niech się mną nie przejmuje, bo ja sobie teraz grzeczniutko poczekam na wpojenie, a ona niech lepiej rozgrzewa do czerwoności cudownego Roy’a! Nie będę kłamał. W dupie mam konwenanse. Wszystko mam teraz w dupie! Jedyne, co mógłbym jej powiedzieć, to że nie mogę znieść myśli, że nigdy, ale to nigdy, nie będę miał szansy spróbować z nią być!
Sethowi było go żal. I kolejny raz doszedł do wniosku, że serce, nawet w przypadku takich twardzieli jak Paul, potrafi bardzo człowiekowi namieszać. Zostawił przyjaciela pogrążonego w ponurych rozmyślaniach i pobiegł do lasu kontynuować patrol.

Leah chciała, żeby czas się zatrzymał, aby usnęła jak jakaś bajkowa postać, obudziła się, gdy już będzie po wszystkim i żeby to, co musiało się stać, odbyło się bez jej udziału. Nawet nie chciała być widzem. Serce bolało ją tak samo jak drażniona lodowatym deszczem skóra. Miała świadomość, że oto doszła do ściany i teraz albo zawróci, albo spędzi życie, usiłując przebić mur. Wiedziała, że musi spotkać się z Roy’em i powiedzieć mu, że owszem jest miły, ale nie pasują do siebie (i kłamać!), nie powinna szukać miłości poza rezerwatem. W ogóle przestać jej szukać!
Zrobiło się już zupełnie ciemno i niechętnie zawróciła z plaży. Czekał na nią opustoszały dom i puste łóżko, w którym rozsądek nakazywał wreszcie się położyć i wypocząć przed jutrzejszym patrolem.

Seth poprosił Sama, żeby zastąpił go przez ostatnią godzinę patrolowania. Pobiegł do domu mając nadzieję, ze Leah już wróciła. MUSIAŁ z nią porozmawiać. Nie słyszał jej myśli, ale czuł, że cierpi.

Spotkali się przy kuchennym stole - meblu, który słuchał cierpliwie ich dyskusji przez ostatnie kilkanaście lat.
- Co tak wcześnie?
- Jest sprawa do omówienia! Widziałem ciebie i Paula...
- No i?
- Możesz mi powiedzieć o co chodzi?
- O nic nie chodzi, czepiasz się, bo go nie poturbowałam?
- W sumie... tak. Martwi mnie twoja pasywność. Co się z tobą dzieje?
- Hmm... jakby to ująć... w skrócie: nie widzę powodu, żeby wstać jutro z łóżka, rozumiesz? Nie mam pojęcia, dlaczego należy oddychać i nie wiem, po co krew miałaby nadal krążyć w moich żyłach. No tak... nie zrozumiesz, bo twoje życie JESZCZE sprawia wrażenie normalnego. A moje nie! I nigdy nie będzie inne! Jeśli los chciał mnie zatrzymać na tej planecie wpojeniem w Bellę, to powiem szczerze, że był to jeden z okrutniejszych żartów natury. Tak to właśnie ma wyglądać? Samotna wojowniczka osłaniająca Bellę do końca życia?
- Słuchaj, siostra! Czy ci się to podoba, czy nie, są na świecie ludzie, dla których jesteś, jeśli nie najważniejsza, to przynajmniej nieodłączna. Rozumiesz? Przestań egoistycznie analizować swoje życie przez pryzmat WŁASNEGO bólu, lęku i rozczarowania. Być może jesteś najtwardsza z nas i właśnie ty, Leah Clearwater, mówi mi tutaj dzisiaj, że nie chce jej się żyć? Otrząśnij się, do cholery! Będzie to, co musi być i nic ponadto! Nie masz na to wpływu, a asekuracyjne uciekanie w głąb swojej bezpiecznej skorupy jest zwykłą stratą czasu. Bo jutro może nas wszystkich nie być i możliwe, że nie będziesz miała okazji, żeby poznać wszystkie scenariusze. Nikt nie da ci dzisiejszej nocy, jutrzejszego ranka i każdej następnej minuty po raz drugi. Trwaj do końca i walcz! A co do Paula, to było obrzydliwe! Nie będę się więcej wypowiadał, bo jest moim przyjacielem, chociaż dzisiaj miałem ochotę go zabić...
- Paradoksalnie ja go rozumiem, on robi dokładnie to, na co mnie nie stać... Usiłuje walczyć z losem.
- Chyba tak... Wolałbym jednak, żeby tym razem przegrał.
- Seth, wiem, że przywiązałeś się do Roy’a...
- A ty nie?
- Nie wiem, on jest dla mnie snem, z którego budzę się za każdym razem, gdy zamykam za nim drzwi.
- No i właśnie, wracając do tego, o czym mówiłem: pośnij jeszcze trochę! Łap życie póki je masz!
- Jak?
- Jadąc do niego i nie wypuszczając z rąk. Nie namawiam cię na wyjawienie prawdy od razu, ale sama wiesz, że kiedyś będziesz musiała to zrobić. Jeśli ucieknie, trudno, dołożysz do wiedzy o nim to, że czasem czuje strach, a jeśli nie... sama wiesz.
Leah podniosła się z krzesła, spojrzała na Setha i wyszła przed dom. Wróciła zaraz z powrotem po kluczyki do samochodu...

Seth patrzył, jak wsiada do furgonetki i zdążył krzyknąć tylko: „Może się przebierzesz w coś suchego?”, ale Leah najwyraźniej nie usłyszała i teraz widział już tylko oddalające się tylne światła samochodu.

Roy wrócił do domu. Był tak zmęczony i przygnębiony przebiegiem swojego nagłego dyżuru, że ledwo znalazł siłę, żeby ściągnąć z siebie przemoczoną kurtkę i doczłapać do ekspresu do kawy stojącego w kuchni. Zrobił sobie małe espresso i włączył muzykę, żeby się trochę zrelaksować. „Requiem for a dream” - nie najlepsze, żeby podnieść nastrój, ale nie miał ochoty grzebać teraz w płytach, więc postanowił posłuchać tego, co było w odtwarzaczu. Wypił kawę, nieco się ożywił i poszedł wziąć prysznic. Gorąca woda go rozgrzała. Jak zawsze, kiedy umierali pacjenci, czuł się podle. Co innego słyszeć, że ktoś umarł, a co innego osobiście patrzeć na przestające bić serce. Miał widok zmasakrowanych ciał przed oczami... Czasem myślał, że byłoby lepiej wybrać inną specjalizację, ale były momenty jak ten, w którym wiadomo już było, że Leah przeżyje i wtedy nie mógł sobie wyobrazić siebie w innej roli. Było to niekończące się dzieło, codziennie ludzie ulegali wypadkom, codziennie u kogoś diagnozowano chorobę, ledwo jedno serce podejmowało pracę, a już ktoś inny potrzebował pomocy. Jednak do dzisiejszego dnia nie było wypadku, w którym nikogo nie udałoby się uratować. Sześć trupów. W jednej chwili... Nie mógł się otrząsnąć...
Ubrał na siebie szlafrok, przeczesał palcami mokre włosy i usłyszał dzwonek do drzwi.
W progu stała Leah. Nie widział jej jeszcze w takim stanie, no może z wyjątkiem pamiętnego dyżuru. Po szyi ciekła jej strużka wody, ubranie miała zupełnie przemoczone, ale to nie wygląd wstrząsnął nim najbardziej. Jej oczy... Była w nich dzikość i głód. I trudna do określenia determinacja.
Nie powiedziała ani słowa, ale on też o nic nie pytał. Przeszła przez próg domu, zatrzasnęła za sobą drzwi i usłyszał:
- Mówiłeś, że tak samo cenisz w człowieku sacrum, jak profanum. Mogę ci dać tylko mrok. - Zrobiła krok do przodu, położyła dłoń na jego odsłoniętej piersi, a drugą rozwiązała pasek od okrywającego go szlafroka.
Roy podobnie jak ona traktował tą dziwną scenę jak sen. Zresztą nic nie musiało być w tej chwili typowe, bo nieprzeciętni byli oni, dotykała go nietypowa kobieta, a w nim rodziło się dziwne uczucie i wiedział, że być może z tego snu będzie musiał się zbudzić... Ale jeszcze nie teraz, nie w tym momencie... Objął ją w talii i przyciągnął do swojego prawie nagiego ciała. Byłą gorąca, jakby trawiła ją niemożliwa z punktu widzenia medycyny gorączka. Wziął ją na ręce i zaniósł prosto do sypialni. W tym mrocznym wnętrzu, w którym dominowała czerń i purpura, położył ją na grafitowej pościeli z kaszmirowej przędzy i, biorąc w ramiona, nie przestawał całować. Ściągał z niej mokre ubrania i pieścił każdy odkryty dziś po raz pierwszy skrawek jedwabistej skóry. Przez dotykające jej opuszki palców wnikała w niego moc, siła i pasja. Czuł, że płonie i wiedział, że pamiątką po tej nocy będzie jego strawiona ogniem dusza...
Leah oddała mu się bez reszty, zatraciła w fizycznej miłości, jakby wykrzykując całą sobą tłumione do tej chwili żądze. Jej dotyk, pocałunki miały w sobie tę rzadką intensywność promieni słońca, nim pochłonie je burzowa chmura. Ciągle było jej mało – mało jego ciała, rozkoszy i bólu, nasycała się nim i chwilę później pragnęła na nowo. Roy nigdy wcześniej nie był podmiotem takiej namiętności, czuł się momentami jak krucha zabawka w dłoniach tej dzikiej kobiety, a chwilami, kiedy słabła, wtulając twarz w jego szyję, czuł, że ma nad nią kontrolę i ją w pełni posiada... Chociaż pewnie działo się tak tylko dlatego, że to ona tego chciała. Dając rozkosz kolejny raz widział w jej oczach ogień i cierpienie.
Przez całą noc nie wypowiedzieli ani słowa. Jedyne, co usłyszał od niej o świcie to bardzo cichutkie „Przepraszam”, które wyszeptała mu do ucha myśląc, że śpi... Pozwolił jej odejść bez pożegnania. Wiedział, że cokolwiek postanowiła, nie zdoła jej teraz zatrzymać.

Pośpiesznie spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy i nerwowo czekałam przy monitorze, aż ściągnie mi się na pocztę list od Alice. Jacob siedział na łóżku i ze stoickim spokojem obserwował moje poczynania. Jego niewzruszona mina była wręcz nienaturalna.

Wreszcie pokazała się treść listu.

Droga Bello!
Miałyśmy rację, Edward jest w rękach Volturi. Nie mam pojęcia, co się z nim dzieje, wiem jednak, że Volturi w swoich planach jakoś łączą jego i Ciebie. W La Push będziesz chyba najbezpieczniejsza.
Twoja Alice


List nic nowego nie mówił. Edward wpadł w ręce Volturi i, jeśli moje sny miały odbicie w rzeczywistości, był torturowany i pewnie zmuszony do wyjawienia informacji na temat zmiennokształtnych. Alice się myliła, La Push nie było dobrym azylem, tylko jedynym, jakie miałam...
- Kochanie, przestań tak się denerwować, nie dostaną cię, już nasza w tym głowa - powiedział z uśmiechem, podrzucając i łapiąc pęk moich kluczy do domu.
Denerwowała mnie jego postawa. Doskonale wiedziałam, co go tak bawi. Nie wytrzymałam.
- To, że Volturi prawdopodobnie pastwią się nad Edwardem ciebie oczywiście cieszy?
- Nie cieszy... ale też nie martwi! Jest między swoimi, tak? Brata nie skrzywdzą, spokojnie.
- Naprawdę porównujesz Volturich do niego?
- A tak... wybacz, na moment zapomniałem, jaki jest dobry i wspaniałomyślny...
- Nigdy tego nie zrozumiesz, tak?
- Czego? - zapytał spokojnie, nadal irytując mnie zabawą kluczami.
- Że mogłam go kiedyś kochać!
Odpowiedział mi pytaniem:
- A ty nie zrozumiesz, że w genach mam ten swój bark tolerancji do krwiopijców? Obyś nie poczuła kiedyś tego co ja... Zresztą nie ciebie byłoby mi żal, ale jego! - Po czym, jakby nigdy nic, zapytał łagodnie: - Gotowa?
Rzuciłam mu lodowate spojrzenie i wręczyłam zapakowaną torbę z ubraniami. Poszliśmy do samochodu.
W aucie uparcie milczałam, a on pogwizdywał radośnie melodię jakiejś głupawej piosenki, którą często słyszeliśmy w radio.
- Czy jeśli Edward pojawi się w La Push... to go zaatakujecie?
- Zna treść paktu, każdy wampir podlega prawu.
Nie musiałam już o nic więcej pytać...

Gdyby Bella chciała posłuchać myśli Jake’a, a nie robiła tego celowo, uważając grzebanie w cudzej świadomości za dopuszczalne tylko w momencie absolutnej konieczności, to usłyszałaby dokładnie to, czego się obawiała.

Jacob przysiągł sobie, że już nigdy nie będzie swoim zachowaniem prowokował kłótni, a teraz dodatkowo był odpowiedzialny za jej życie i nie mógł dopuścić, żeby na przykład, wiedziona furią, uciekła z La Push. Ale w ciemnych zakamarkach jego duszy nadal dominowała gęsta jak smoła nienawiść.
Nie walczył z nią, to fakt. Karmił ją, wiec rozrastała się do nieprzyzwoitych wręcz rozmiarów. Nienawidził ich. Z rodziny Volturi czy Cullenów - nie miało to dla niego różnicy. Życzył im wszystkim bez wyjątku śmierci, a jeśli jeden mógłby pozabijać drugiego to byłoby już spełnienie wszystkich jego najskrytszych marzeń.
Ale nie tylko to uczucie panowało teraz w jego duszy. Było w niej także miejsce na strach. Bał się o Bellę, a konkretnie o to, czy stanie się wilkiem, bo jeśli tak, to zbyt dobrze pamiętał słowa Setha i ciągle wyobrażał sobie, jak Bella się wpaja... w kogoś innego. Nie przeżyłby tego...


Kiedy dotarliśmy do domu poszłam od razu pod prysznic, bo nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Cóż jeszcze chciałby mi powiedzieć? Że nie może doczekać się rzezi? Myłam się powoli, analizując w myślach sytuację. Bałam się. Nie wiedziałam, czy jutro nadal będzie mnie dotyczyć. Nie chciałam umrzeć, dostać się w ręce Volturi, przemiany, nienawidzić wampirów - pragnęłam bezpiecznej teraźniejszości i żadnych zmian. I nie miałam w tym wypadku prawa głosu...
Jacob zrobił mi kolację, zaparzył herbatę, okrył swoim ulubionym swetrem i cierpliwie patrzył, jak jem. Byłam na niego zła, ale z drugiej strony rozbrajał mnie swoją troską. Po co mi była ta złość. To jak gniewać się na noc, że nie jest dniem...
Wtuliłam się chciwie w jego ciało, kiedy tylko położyliśmy się do łóżka. Słuchałam, jak bije mu serce, jak spokojnie oddycha, czułam jego prawą dłoń na moich plecach. Nie rozmawialiśmy. Każde z nas, w ciszy, razem, chociaż osobno, rozważało w sercu możliwości i zagrożenia następnych dni...


Leah dotarła do domu o piątej nad ranem. Była wyczerpana, jakby zostawiła w łóżku Roy’a integralną część siebie – wszystko, co było w niej człowiekiem... Dziwne, że nie czuła smutku, tylko siłę jak nigdy. Była w niezwykły sposób nasycona świeżo odkrytą prawdą, że on jest tym jedynym...
Nic mu nie tłumaczyła, ale była pewna, że zrozumiał uniwersalny język fizycznej miłości. Podarowała mu tyle uczuć, ile nosiła w sercu. A jednak nie czuła pustki. Być może prawdą jest, że miłości nie da się rozdać... ona napływa z powrotem z każdą zgubioną lub podarowaną kroplą. A może wraca jej jeszcze więcej? Tak... kochała.

I postanowiła go porzucić, żeby ratować przed prawdą o sobie.

Miała na to siłę.

Dla Belli musiała oddać życie, dla niego chciała oddać duszę. I marzenia... i nadzieję.

Wysiadła przed domem, oparła się o samochód, popatrzyła na jaśniejące od leniwie wschodzącego słońca niebo i odetchnęła głęboko. „Co ma być to będzie, prawda? Ile życia, tyle walki... ale już nie o miłość, raczej o siłę, żeby w tej beznadziei żyć. Dla niej, dla Belli. Bo po to jestem, prawda? Żeby wypełniać swoją powinność w tym świecie baśni i legend... Świecie, którego tak nienawidzę... Ale jedynym, który mam...”

Weszła do domu. Milcząc minęła Setha, którego obudził dźwięk otwieranych drzwi i zaspany stał teraz w korytarzu, patrząc na siostrę.
Poszła do pokoju, włożyła do odtwarzacza płytę „Miasto Aniołów”, usiadła na fotelu, wkładając na uszy słuchawki, i włączyła na cały głos kawałek „Grieve”.
Nie słyszała własnych myśli i nie słyszała też, jak Seth, czując, co się dzieje, zaklął siarczyście i trzasnął drzwiami od swojego pokoju.

_________________
Odzywajcie się kochane. Proooooooszę!!!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Izzy BELLA
Człowiek



Dołączył: 12 Mar 2010
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Bydgoszczy

PostWysłany: Pon 17:55, 20 Gru 2010 Powrót do góry

No to będę pierwsza Razz Może nie odwołam się bezpośrednio do tekstu, który jak zwykle jest świetny. Wybaczysz?

Ostatnio bardzo zainspirowałam się Twoim opowiadaniem i stworzyłam coś właśnie takiego

[link widoczny dla zalogowanych]

Inspiracje:
- "Jacob i Bella. Wyrównana walka o miłość" - bez Ciebie nie byłoby połączenia Chase'a i Lei :) Dziś po przeczytaniu opisu ich wspólnej nocy, stwierdziłam, że chyba mogę pozwolić sobie na wstawienie tu moich wypocin graficznych.
- "Dr House" - to właśnie ostatni odcinek serialu jaki obejrzałam w ubiegły czwartek ostatecznie popchnął mnie w tym kierunku.
- Cudowne grafiki zamieszczone na tym forum - po obejrzeniu niektórych z nich pomyślałam: "Ja też tak chcę".

To jest pierwszy efekt mojego zetknięcia z grafiką i doskonale zdaję sobie sprawę z wszelkich niedociągnięć. Szczególnie kiedy porównuję to z profesjonalnymi grafikami, których się ostatnio trochę tu naoglądałam. Między innymi dlatego tak spieszno mi do podarowania Ci tego "dzieła" - wiem po prostu, że za kilka dni nie będę miała już odwagi Very Happy

Jednocześnie pozwoliłam sobie zrobić Ci małą reklamę i stąd ten symbol konkursu na blog roku Smile

Mam nadzieję, że ten bezczelny offtop zostanie mi wybaczony.

Pozdrawiam i życzę tego co zwykle Wink

EDIT: Poruszam się dziś jak pijane dziecko we mgle Wink


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Izzy BELLA dnia Pon 18:05, 20 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
variety
Wilkołak



Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Pon 18:42, 20 Gru 2010 Powrót do góry

Kochana jesteś Izzy!!! Ale o tym dobrze wiesz, prawda? Super gift dla mnie! całuje w co tylko zechcesz haha!!!


Post został pochwalony 2 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 19:56, 20 Gru 2010 Powrót do góry

Bardzo ładny ten rozdział, taki smutno-przejmujący. Począwszy od spotkania Paula z Leah, poprzez rozmowę Setha z Paulem, aż po scenę Leah z Royem.
Sytuacja Leah i Paula jest nie do pozazdroszczenia. Ich problemy o wiele bardziej skomplikowane i złożone niż w oryginalnej historii. I chwała ci za to.
Śliczna scena zbliżenia Leah i Roya, bez wielu szczegółów, a jednak właśnie tak napisana, wywarła na mnie wielkie wrażenie.
Udało ci się sprawić, że momentami bardziej interesuję się Leah niż Jacobem, co jest dla mnie niesamowite, bo specjalnie się Leah nie ekscytowałam, a teraz wyrasta mi na główną bohaterkę.
Wymyśliłam sobie dziś, ku swemu przerażeniu, że Bella po przemianie wpoi się w Paula. To by była masakra. Bo cóż by zrobił biedny Jake, on już tyle wycierpiał przez pomysły Stephenie. Ale nic nie pisz, nie chcę nic wcześniej wiedzieć!
Trochę mnie dziwi siła rosnącej nienawiści Jacoba do Edwarda. O ile pamiętam początek, to akcja zaczęła się od sceny namiotowej. Przyzwyczajona jestem do myśli, że Edward i Jacob w tamtym momencie historii, jakby się zjednoczyli dla Belli. Poza tym Jacob w końcu jest z Bellą, a jednak wciąż jest niepewny.

Czytam twoją powieść, jakby nie była przez ciebie wymyślona, tylko jakbyś zapisała prawdziwie toczącą się historię. Masz niesamowity talent i pomysły. Tak ci lekko przychodzą, są naturalne i niewymuszone, tak właśnie, jakby wszystko działo się naprawdę. To wielka sztuka tak pisać. Uwielbiam ilość dialogów w twoim tekście. Pozdrawiam.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
variety
Wilkołak



Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Pon 20:19, 20 Gru 2010 Powrót do góry

Dziękuję mermonku! Czasem miałam wrażenie(pisząc), że "podglądam" bohaterów i jedynie spisuje to co widzę. Wrosłam w La Push, pokochałam ich i chyba dlatego wciąż tak mocno oddziałują na moją wyobraźnię. Następny odcinek będzie tym "kończącym" drugą część mojego opowiadania(kiedyś rozmawialiśmy o scenie wychodzenia ze szpitala, która odcinała kolejne wydarzenia, ta kolejna będzie drugim takim podsumowaniem). Niebawem inni członkiwie watahy zaczną wychodzić z cienia i ciekawa jestem jak na nich zareagujesz. Leah to dopiero początek;) Całuję! Jeszcze raz dzięki!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sheila
Zły wampir



Dołączył: 12 Lis 2008
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Hogwart w La-Push, na Upper East Side.

PostWysłany: Wto 17:29, 21 Gru 2010 Powrót do góry

Kochana moja!
wybacz, ze wczoraj nie skomentowałam, ale siostra juz spała i nie chcialam walić na klawiaturze :)
Ale oczywiscie juz szybciutko wracam i koemntuje:
Rozdział zaskakujący, tzn kilka momentó, oczywiscie odnośnie Leah.
Ale to za chwilę, coś mniejdzego narazie:
szykuje się jatka, będzie czad:) Dżejkob jak zwykle męski i dba o swoją kobiete, to słodkie :) I wgl naplusował sobie u mnie ( choć nei wiem czy dam rade jeszcze bardziej go kochać ) za to, że stara się zmienic, w tym rozdziale nie miał focha i jakoś zniósł wiadomość od Alice i powtrzymał sie od wrzasków.Ehh... gdyby każdy facet tak potrafił, co nie? Rolling Eyes
Wracam do Leah: cholernie zaczyna meni denerwowac! robi z siebi taka ofare losu, ja juz nie wiem o co jej chodzi Rolling Eyes jakby ona jedna na swiecie miala kiedykolwiek serce złamane. Niech sie puknie. A Seth jej dobrze powiedział, mądry dzieciak. Taki opiekunczy, ile ja bym dała, żeby mieć takiego rzepa u siebie Wink Jego pogadanka była super, mądre przemyślenia, dobrze powiedział Leah, nareszcie ktoś jej coś przetłumaczył.
I jej wbita do doktora, o masz, już myślałam, że nigdy sie z nim nie prześpi Laughing a tu nagle suprajs. Wkurzyłąm sie, gdy go zostawiła, chciałabym jej powiedziec- TAK SIE NIE ROBI! Fajnie, ze uświadomiła sobie, co do niego czuje, ale nie fajnei, że postanowiła z niego zrezygnowac. Na ten temat nic wiecej bo sie we mnie gotuje.
A! No i Paul, wgl miazga. Jak on sie odwazył? Ale jaja. Ale szkoda mi go, srsly. Chcoaz wiadomo, że i tak spotka swoje wpojenie :)

Ah, Anuś droga. Wybacz, ze dzis tak bez ładu i składu, ale na nic wiecej mnie nie stać :(
Jak zawsze- czekam na wiecej!

xoxo


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Nie 18:56, 26 Gru 2010 Powrót do góry

Cześć, variety
Już od kilku dni chciałam w końcu przeczytać ostatni rozdział, który dodałaś przed świętami, ale niestety gorączka przygotowań świątecznych, potem spędy rodzinne przez ostatnie dwa dni skutecznie mi to uniemożliwiły. Dopiero dziś po południu, już spokojnie odpoczywając weszłam na forum, by w końcu na luzie przenieść się choć na moment do La Push.
Powiem Ci od razu, że szkoda mi Paula. Zawsze lubiłam tego, dosyć kontrowersyjnego wilka, a teraz, kiedy Ty kształtujesz jego postać tak, że możemy go bliżej poznać z jednej strony jestem zachwycona, ale z drugiej – żal mi chłopaka.
Nigdy nie byłam zwolenniczką wpojenia. Rozumiem je poniekąd jako zniewolenie, przymus do uszczęśliwienia na siłę drugiej osoby. Te całe ewolucyjne pierdoły o wyborze najlepszego obiektu, by zagwarantować przedłużenie gatunku mnie denerwują jeszcze bardziej. Jak niby Leah z Bellą miałyby przedłużać gatunek?
Paul nie jest złym facetem. Ma rację w rozmowie z Sethem, mówiąc że jest bardzo podobny do Leah. Być może razem tworzyliby mieszankę wybuchową, ale za to jakiż ciekawy byłby ich związek. Jaki pełen ognia!
I w zasadzie też nie dziwię się Lei, że pojechała do Roya i spędzili razem cudowną, bezsłowną noc wypełnioną seksem. Ona, jako jedyna ze sfory przeżyła zdradę ukochanego na rzecz wpojenia, jako jedyna też jest przede wszystkim kobietą, która jako zmiennokształtna nie ma szanse na zajście w ciążę i urodzenie dzieci. Reszta sfory – chłopcy – nie muszą się tym zupełnie przejmować. A dodatkowo, jakby tego jeszcze było mało! – Lea wpoiła się w Bellę i w zasadzie to jest z nią związana do końca życia. Powiem tak – ma dziewczyna przesrane i nie dziwię się że reaguje tak, jak reaguje.
Ciekawa jestem bardzo jak dalej pociągniesz te wątki. I błagam Cię, jak Belka stanie się wilkiem i się w kogoś innego wpoi niż Jake to chyba zwątpię. Zdaję sobie sprawę z tego, że ze względów czysto literackich takie zagmatwanie historii jest na pewno ciekawe, ale jestem świeżo po obejrzeniu sobie „Zaćmienia” i serce mnie nadal boli.
A tak w ogóle to rozdział bardzo fajny, choć spokojny i taki trochę niczym „cisza przed burzą”. W każdym razie jak już się dorwałam, że by go przeczytać siedziałam z wypiekami na twarzy chłonąc zachłannie każde słowo.
Dobrze, że tak często dodajesz rozdziały… bo już czekam na następny. Ściskam jeszcze świątecznie. Bajka.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 11:53, 27 Gru 2010 Powrót do góry

Witaj.
Podoba mi się Twoje opowiadanie. Śledzę je od niedawna. Początek nie spodobał mi się w ogóle, ale gdy doczytałam dalsze rozdziały zaczęłam się wkręcać.
Podoba mi się charakter Belli - nie jest taką ciamajdą, ale jest zadziorna i nawet pewna siebie. Widać, że kocha Jacoba, jednakże denerwuje mnie jej niezdecydowanie [ w pewnym stopniu ], gdy przypomina sobie o Edwardzie.
Jacob jest fajny - dokładnie taki, jakiego lubię. Nie jest ciotą, zabiegającą o względy Belli, tylko pewnym siebie i lekko aroganckim [bardzo dobrze;p] typem, który wie, jak ją zdenerwować i podniecić:D
Uwielbiam to, jak w dobry sposób, splotłaś ze sobą dwa wątki - jeden o B&J, a drugi o Lei i Roy'u. Dzięki temu jest tak, jakbym czytała dwa opowiadania, a to świetnie, bo czuć, że Twoje FF jest takie pełne wypowiedzi, akcji i humoru. Lubię charakter Lei - zadziorna, nie jest łatwa i ma trudny charakter, jednak potrafi ulec i zmięknąć, poczuć się jak kobieta.
Jednym słowem, to co nie podoba mi się - fochy Jake'a i niezdecydowanie [czasami] Bells/

Masz świetne predyspozycje, by pisać właśnie takie opowiadani - robisz to lekko, z klasą i nic nie przychodzi Ci poprzez wymuszenie. Dziękuję Ci, że uraczyłaś mnie tak dobrym FF ;]
pozdrawiam i życzę weny.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
variety
Wilkołak



Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Wto 12:16, 28 Gru 2010 Powrót do góry

Kochane, dziękuję za każde słowo komentarza. Przesyłam kolejny odcinek, następny powinien ukazać sie jeszcze w tym roku(zgodnie z zapewnieniami bety, którą niezmiennie jest kam4a;)



Czekając na polanie na Leah, która miała patrolować z nimi las, Paul i Seth mieli okazję porozmawiać.
- Powinieneś być zadowolony - zazgrzytał zębami Seth.
- Bo?
- Wróciła.
- Od razu?
- Nad ranem.
- No to faktycznie powód do euforii...
- Zostawiła go, wiem to!
- Skąd?
- Mam prawie 16 lat doświadczenia. Po prostu wiem!
- Zrobi, co będzie chciała. Nie myśl, że teraz się na nią rzucę.
- Nie?
- Seth, od wczoraj ci tłumaczę, ja nie jestem takim cymbałem, jak myślisz. Doskonale rozumiem, że to jest bez sensu i nie chcę wykorzystywać sytuacji. I doceń to, bo jest mi cholernie źle. To jakbyś sam próbował sobie bez znieczulenia amputować palec... albo rękę...
Seth usiadł smutny na pniu.
- Wiesz, czasem myślę, że te wszystkie rany i zagrożenia, które spadają na nas podczas walki, są najmniejszym problemem związanym z byciem zmiennokształtnym. Wszystko jest silniejsze. Popatrz, nawet nasze więzi tu, wśród chłopaków, są inne niż w normalnym świecie. Wiem... telepatia też ma znaczenie, ale chyba i bez tego, kiedy jednemu dzieje się krzywda, reszta cierpi. A ja i Leah? Co ona czuje to nie wiem, ale ja... To jest jakieś nienormalne, w jednej chwili bym ją zatłukł, a w drugiej ochraniał własną piersią aż po grób. Ale jedno jest pewne: nigdy, ale to nigdy, nie postępowałbym tak, jak ona. Może to kwestia wieku? Może do mnie też przyjdzie moment zrozumienia, że nie da się pogodzić dwóch światów?
- A może jesteś adoptowany?
- Wiesz co, cofam swoje słowa. Jednak jesteś cymbał - roześmiał się Seth.


Roy nie miał ochoty wstawać z łóżka. Ciężko nazwać to, co odczuwał, załamaniem. To było coś więcej. Czuł się jak człowiek, który po długiej i ciężkiej drodze widzi wreszcie na horyzoncie upragniony cel podróży, przewyższający urodą jego wszelkie wyobrażenia, przez kilka chwil obcuje z niewyrażonym pięknem, a później obraz, który ma przed oczyma, rozbija się na miliardy cząsteczek jak mydlana bańka i wszystko okazuje się być tylko snem. A jednak to nie było marzenie. Czuł jej zapach, fizyczne zmęczenie jej pasją, delikatne ugryzienie na ramieniu, kiedy za którymś razem nie kontrolowała się, odczuwając przyjemność...
Roy nic nie rozumiał. Wiedział, że dzieje się coś złego, że Leah, będąc w połowie drogi, nagle zawróciła. Że już ją miał w swoich dłoniach, ale właśnie utracił.
Nie zatrzymywał jej, bo nie pragnął wyżebranej miłości. Chciał współodczuwać razem z nią. Tak samo. I przez chwilę wydawało mu się, że tak jest. Mylił się?
Wczoraj marzył o tym, żeby oglądać ją codziennie, rozczochraną, zaspaną, jak otwiera oczy, reagując na jego cicho wyszeptane „Dzień dobry, kochanie”, jak ciska z furią talerzem w świeżo zagipsowaną ścianę, jak zapada się w tylko sobie znanych myślach, do których on nie ma dostępu, po to, żeby po chwili powrócić i znów być tylko jego. Chciał z nią spróbować żyć, mimo że wiedział, jak to byłoby trudne. Chciał... ale nie mógł, bo jej już nie było.

W szpitalu każdy zauważył, że ulubiony chirurg ma kiepski dzień. Warczał na swoich stażystów, a raz nawet podniósł głos na siostrę oddziałową, co było tym dziwniejsze, że nawet ordynator wolał z nią nie zadzierać. Miotał się, chciał natychmiast wrócić do domu, chociaż pojęcia nie miał, co mógłby tam robić.
Zadzwonił do Leah, nagrał się na pocztę.
Znowu zadzwonił i znowu się nagrał.
Wypił kawę.
Przestudiował karty pacjentów.
Poszedł do archiwum.
Wziął kartę Leah.
Chciał mieć przynajmniej wspomnienia na wyciągniecie ręki. Zapadł się w fotelu w swoim gabinecie, puścił kojąca muzykę (Sade – „Pearls”), przymknął oczy i po chwili, wiedziony nagłym impulsem, wyciągnął z lodówki pobraną bez jej wiedzy próbkę krwi. Przyglądał się przez pewien czas czerwieni w kolorze burgunda, wstał i poszedł do laboratorium.


Leah szła przez las, modląc się w duchu, żeby ani Seth, ani Paul nie próbowali z nią omawiać wczorajszej nocy. Była na granicy wybuchu. Najgorsze, że nie wiedziała, czy eksplodowałaby agresją, czy... łzami.
- Hej - powiedział badawczo Paul.
- Hej - odpowiedziała.
- Idziemy? - zapytał Seth.
Po chwili trójka wilków rozbiegła się po lesie.
Leah nie pozwoliła żadnemu z towarzyszy wkraść się w jej myśli, sama jednak aż nazbyt wyraźnie słyszała wewnętrzny słowotok Paula. Pewnie łatwiej mu było mówić, nie patrząc jej w oczy.

- Pewnie to, że tu jesteś, powinno mnie cieszyć, ale Seth miał rację, reagujemy inaczej, niż można było przewidzieć. Wolałbym zgrzytać zębami myśląc, że pijesz z nim teraz poranną kawę niż wiedząc, że go porzuciłaś. Bo zostawiając jego osierociłaś marzenia. Nie wiem sam czym jest to, co czuję. Troską? Przywiązaniem? Fascynacją? Może za dużo czasu spędziłem wyobrażając sobie, co by było, gdyby... Może nawet widzę cię inną niż tak naprawdę jesteś? Ale czuję, wiem, że jesteśmy ze sobą związani, paradoksalnie nawet bardziej niż zwykle, ty wyrzekasz się miłości i ja robię to samo. Oboje jesteśmy wilkami, a nie chcemy nimi być, ty i ja lubimy walczyć, mieć kontrolę, przewagę, choćby tylko fizyczną... ale teraz zupełnie jej nie mamy. Przed nami zmiany, walki, każdy dzień mogący przynieść zaskoczenie, ale jedno posiadamy niezmienne - proste serca. Słabością wilka jest to, że przywiązuje się do marzeń... jak pies. Czuły punkt w głębi silnych, nieustraszonych ciał. Leah... słyszysz mnie? Wiem, że tak... Walcz! Moją walką będzie brak walki, wiesz? Chcę, żebyś była szczęśliwa. Przynajmniej spróbuj. Ja spróbowałem... Guz już nawet zszedł... Nie powiodło mi się, bo nie mogło mi się udać. Może w innym życiu, w obcym miejscu... Walcz! Pozwól czasowi płynąć, a wydarzeniom się dziać. Nie skreślaj go tylko dlatego, że nie wie. Bądź sprawiedliwa. Miej odwagę! Pewnie lepiej porzucić, zanim samemu zostanie się porzuconym, ale kim, do cholery, jesteś? Wilkiem! Walcz! Choćby miało boleć!

Leah nie odpowiedziała na to wezwanie. Przyznała mu jednak rację w jednym - nie dała Roy’owi szansy... ze strachu. Sugerowanie, że jest się kimś innym, to trochę mało. Teraz jednak było na wszystko za późno...



Felix, Demetri, Chelsea i Edward stali w sercu lasu należącego jeszcze do granic Forks.
- Jeden fałszywy krok i zapłaci za to Bella. Masz jasne i proste zadanie: wywabić ją z domu do lasu. Resztę zostaw nam. Jeśli wszystko się powiedzie już dziś stanie się jedną z nas - powiedział Demetri, patrząc na Edwarda.
Edward się nie odezwał. On jeden miał świadomość, że jest to ostatni dzień ich życia. Nie zdradził istnienia zmiennokształtnych. Volturi wiedzieli o wilkach, ale nie zdawali sobie sprawy, że udają się dokładnie na ich teren i że prawdopodobnie zginą, zanim w ogóle ujrzą Bellę. Dla Edwarda nie miało to żadnego znaczenia. Torturowany przez Jane, poddany praniu mózgu przez Chelsea, straszony zemstą na Belli za jego ewentualne nieposłuszeństwo chciał jak najszybciej doprowadzić plan do końca.


Roy piąty raz powtarzał te same badania. Nie mógł uwierzyć w to, co pokazywały wyniki. Wziął też próbkę krwi Jacoba i Embry’ego... Wszyscy mieli tą samą, inną niż ludzie, ilość chromosomów. Kim byli? Nie mylił się - były na świecie rzeczy, których nie jest w stanie wytłumaczyć nauka... Zaczynał wszystko rozumieć. Leah mówiła o inności, powiedziała, że jeśli ma instynkt samozachowawczy powinien uciekać, że nie wie, czego chce, bo jej nie zna... I to smutne „przepraszam” dziś nad ranem. Leah była zagadką... ale czuł, że jest blisko rozwiązania. Musiał ją zobaczyć. Musiał, gdy tylko skończy się dyżur, jechać do La Push...


Jacob zostawił mnie z Embrym oraz Quilem w domu i poszedł na spotkanie z Samem. Był samcem beta, drugim dowodzącym, i na razie nic w tej kwestii nie mogło się zmienić, bo niepisana umowa między nimi mówiła, że do osiągnięcia pełnoletniości Jacob nie będzie przywódcą stada. Brakowało mu zaledwie miesiąca, ale nie chciał dyskutować z tymi ustaleniami, bo akurat w tym przypadku fakt, że był osobiście zaangażowany, mógł wpływać na jego decyzję. A to nie wchodziło w rachubę.



Sam wezwał do siebie również Leah, którą zastąpił Jared. Siedzieli w trójkę przy kuchennym stole w domu Emily. Sam podjął już pewne decyzje, chciał je tylko ostatecznie przedyskutować ze zgromadzonymi.
- Wiemy tylko tyle, że Edward i pewna liczba Volturi jest w Forks. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to że być może przy jego pomocy zechcą namawiać Bellę, żeby dołączyła do nich dobrowolnie. Edward jest pewnie kartą przetargową. Każdy wie, co ich łączyło, ale być może nie zdają sobie sprawy, że wszystko diametralnie się zmieniło. Poza tym nie wiedzą, kim MY jesteśmy, tym bardziej nie mają pojęcia, że ona tkwi teraz w połowie drogi między człowiekiem a wilkiem. Od zawsze chcą ją mieć w swoich szeregach i dodatkowo pewnie traktują przymusowe zamienienie jej w wampira jako rodzaj kary za niewywiązanie się z obietnic. Tak, myślę, że Edward ma być przynętą.
- Co zrobić?
- Nie spuszczać jej z oka. Wiem, wściekłaby się, będąc ubezwłasnowolnioną, dlatego nie może wiedzieć o tym, że ma nieustającą ochronę. Edward prawdopodobnie zechce się z nią skontaktować. Dajmy mu taką okazję. W decydującym momencie weźmiemy udział w tej rozgrywce. La Push znowu będzie świadkiem bitwy.
- Może lepiej w ogóle nie wpuszczać ich do rezerwatu? - zapytała Leah.
- Nie, nie wiemy, ilu ich jest, nie chcę sytuacji, kiedy zabijemy część, a reszta, widząc co się dzieje, zawróci i złoży meldunki na dworze. To, że nikt z gwardzistów nie przeżył ostatniej potyczki, jest dla nas ważne, bo nie daje Volturim naocznych świadków. Tym razem musi być tak samo.


Cały dzień starałam się czymkolwiek zająć. Dobrze, że byli ze mną chłopcy, bo swoją wesołą paplaniną odwracali moją uwagę od zbliżającego się niebezpieczeństwa. Patrzyłam na ich młode, pełne wewnętrznego światła twarze. Podziwiałam ich. Byli spokojni, radośni, co najwyżej pozytywnie pobudzeni wizją potyczki z wampirami. Jak zwykle... Tylko ja się bałam, tylko ja nie chciałam brać w tym wszystkim udziału.
Wczesnym wieczorem Quil i Embry poszli, bo za chwilę zaczynali patrol, a ja zostałam sama. Wyszłam przed dom. Jacob jeszcze nie wrócił, co było dla mnie dziwne i niepokojące, bo przecież umówiliśmy się, że nie będę sama.
Patrzyłam na zachmurzone niebo. Chyba znowu zanosiło się na deszcz. Było dużo ciemniej niż wskazywała na to pora dnia. Słońce miało zajść dopiero za trzy godziny.
Nagle pod ścianą lasu mignęła mi jakaś postać. Na pewno nie był to nikt z watahy...
Serce zabiło mocniej, oblała mnie znana już fala nieznośnego gorąca. Podniosłam się i zrobiłam kilka kroków naprzód. Zawróciłam... Boże, nieludzka siła pchała mnie w kierunku drzew, ale rozum mówił „nie ruszaj się”... Poznałam jego smukłą sylwetkę. Patrzył w moim kierunku, chociaż odległość między nami była tak duża, że nie widziałam jego oczu. Edward... Wyglądało na to, że był sam. Wymknął się Volturim, złamał pakt, przedostał się przez patrol... Jakim cudem? Co się działo? Pobiegłam najszybciej jak mogłam w jego kierunku, a on, widząc, że się zbliżam, cofnął się z powrotem w las. Może nie chciał, żeby ktoś nas widział, bo poza ścianą drzew byliśmy doskonale widoczni. Pobiegłam za nim i wtedy zorientowałam się, że czuję ich zapach... charakterystyczną słodkawą woń, która zawsze obrzydzała Jacoba... A teraz drażniła też mnie. Nie byliśmy sami... To była zasadzka. Pułapka. Edward zdradził!


Roy dopiero w połowie drogi uświadomił sobie, że nadal ma na sobie lekarski fartuch. Pędził jak szalony, błogosławiąc moc silnika swojego samochodu. Chciał być jak najszybciej w La Push. Oczekiwał wyjaśnień, pragnął wreszcie dowiedzieć się, kim jest kobieta, którą kocha. Chciał prawdy!

Plan Sama był doskonały. Chelsea, Feliks i Demetri otoczyli Bellę, ale nie wiedzieli, że sami staną się ofiarami. Dwa schowane wśród drzew wilki obserwowały ich spokojnym wzrokiem, czekając na idealny moment do ataku. Nie wiedzieli, że nieproszony gość właśnie teraz parkuje pod opuszczonym domem Jacoba i wyrusza przed siebie mając nadzieję, iż spotka kogokolwiek, kto pomoże mu odnaleźć Leah.

Paul cały czas myślał o Leah, analizował swoje uczucia i kolejny raz dochodził do wniosku, że zrobiłby dla niej wszystko. Nie dlatego, że liczył na coś w zamian, ale on i ona, i cała reszta wilków, stanowili jeden organizm. Chronienie jej - osoby, którą kochał - było dla niego naturalne. Bolesne, jak pierwszy w życiu oddech, ale tak jak oddychanie - niezbędne.

Stałam, patrząc w jego poczerniałe z głodu oczy i nie mogłam uwierzyć w to, co zrobił. Edward przyprowadził Volturi prosto do La Push, zwabił mnie na środek polany, pozwolił im zaatakować... Zmuszony czy nie, zdradził... Nie zdawał sobie sprawy, że jestem w połowie wilkiem i nie można mnie przemienić w wampira. Nie mógł wiedzieć... a jednak pozwolił im mnie schwytać. Nagle wszystko, co działo się wokół, przestało mnie dotyczyć, jakbym była oddzielona od świata szklaną taflą. Nie słyszałam i nie widziałam, co się dzieje. Nagle poczułam potężny, przenikający całe ciało dreszcz. Później drugi i trzeci. Czułam, jak ciało przestaje być moją własnością, jak wybucham, każda mikroskopijna cząsteczka mnie żyje własnym życiem, aby po chwili połączyć się z powrotem w zmienionej, wilczej postaci. Ten moment dawał wyobrażenie o tym, jak musi wyglądać umieranie. Przez moment przestałam istnieć. Kiedy się odrodziłam, ujrzałam przed sobą czerwone oczy Demetriego. Opanowała mnie rządza zabijania, poczułam, czym jest instynkt, wiedziałam, że jestem stworzona, żeby walczyć ze złem. Następną moją ofiarą miał być Edward...


Roy szedł w znanym sobie kierunku - prosto na polanę, na której całował Leah. Miał przeczucie, że jeśli przeżywa jakieś wątpliwości, coś w sobie kryje i ma do przemyślenia to właśnie tam ją znajdzie.


Wampiry działały szybko, nie mogły sobie pozwolić na chociaż jeden fałszywy ruch. Chciały ją natychmiast pojmać. Demetri i Felix rzucili się na Bellę. Wszystko działo się błyskawicznie. Leah i Chelsea równocześnie zauważyły Roy’a wychodzącego na polanę. Jacob dopadł do stojącego najbliżej Felixa i z furią odbierał mu życie. Nie miał szans w porę dobiec do Chelsea, żeby ją powstrzymać, nie mógł też dosięgnąć drugiego przeciwnika Belli, cały atak trwał ułamki sekund... Życie Belli i Roy’a zależało od wyboru Leah. Instynkt był silniejszy od serca. Musiała uratować Bellę... Miała tylko chwilę, żeby do niej dobiec. Zanim zdążyła drgnąć, przemiana Belli się dopełniła. Leah odwróciła się mając nadzieję, że jeszcze zdąży ocalić Roy’a . W miejscu, gdzie znajdował się przed momentem, zobaczyła teraz Paula dobijającego wijącą się z bólu Chelsea. Nie wiedziała, skąd się wziął na polanie ani dlaczego ratował życie Roy’owi. Miała tylko nadzieję, że zdążył...

Nie rzuciłam się na Edwarda, tak jak na Demetriego. Zatrzymałam się milimetr od niego, patrzyłam w wynędzniałą twarz i pełne bólu oczy, w których nadal było tyle miłości... Byłam wilkiem, jego naturalnym wrogiem. Nie rozumiałam dokładnie, co stało się przed chwilą na tej polanie, jednak wiedziałam jedno: chcę jego śmierci. Zdradził. Naraził nas wszystkich. A ja nie wyrzeknę się już nigdy tego, kim się stałam. Jestem teraz częścią watahy...

Uderzył we mnie z całym impetem. Zanim zorientowałam się, co się stało, przekoziołkowałam kilka metrów i walnęłam z całej siły w drzewo. Słyszałam jego głos w mojej głowie. Krzyczał: „Nie rób tego”. Jacob nie pozwalał mi zabić Edwarda. Bronił go przede mną, mimo że ten spokojnie czekał na swój los.
Straciłam przytomność.


Ocknęłam się w ludzkiej postaci, Jacob trzymał mnie za rękę. Leżałam na mchu, otulona przyniesionym przez kogoś kocem. Nade mną pochylali się Sam, Seth i Embry.
- Edward... - wyszeptałam.
- Edward żyje - spokojnie odpowiedział Jacob. - Przepraszam, że cię przewróciłem.
- Dlaczego?
- Dlaczego nie pozwoliłem ci go zabić? Edward nie zdradził. Nie wiedział, że zamienisz się w wilka, bo nie miał pojęcia o krwi Leah, którą masz w żyłach. To prawda. Przyprowadził Volturi na nasz teren pewnych, że bez trudu cię pojmą, ale nie uprzedził ich o ataku, a miał pełną świadomość tego, że on nastąpi i że choćby z racji naszej liczebności odniosą klęskę. Edward widział mnie i Leah, kiedy szliśmy za tobą. Wiedział, że cię ochronimy. Wybrał najmniejsze zło. A kiedy zobaczył twoją przemianę, chciał umrzeć... Nie z poczucia winy, ale z żalu, że na zawsze cię utracił. Nie bronił się przed atakiem, bo w ostatniej swojej chwili patrzył w oczy osobie, którą kocha, mimo że miała zaraz odebrać mu życie. Ale ty nie dałabyś sobie z tym rady, Bello. Wiem, jestem tego absolutnie pewien, że kiedy ustąpiłyby pierwsze emocje związane z adrenaliną i świeżą przemianą, nie umiałabyś żyć ze świadomością, że go zabiłaś, nie wiedząc nawet, że nie wydał cię, a chronił, narażając siebie.
Doskonale zrozumiałam to, co zrobił. To był jego dowód miłości. Czyny mówią głośniej niż słowa. Pamiętałam to, co mówiła Emily. Dla Jacoba najtrudniejszą próbą było powstrzymanie się przed zamordowaniem Edwarda. Oto spełniły się jej prorocze słowa, każdy z nas dziś dokonał swojego wyboru. Jacob przekroczył własne granice, ja nie wyrzekłam się nowej siebie, spełniał się też mój sen. Powstrzymał mnie - wtedy nie wiedziałam przed czym, teraz wreszcie rozumiałam, że przed morderstwem. Ważniejsze było dla niego, żebym jutro mogła spokojnie spojrzeć na swoje odbicie w lustrze. Ocalił Edwarda, swojego największego wroga, przede mną - kobietą, którą kochał bardziej niż samego siebie.

Nie byłam w stanie powiedzieć ani słowa. Jacob mówił i mówił, tłumacząc mi jak dziecku co tak naprawdę się wydarzyło, a ja patrzyłam w jego piękne oczy i czułam, jak pomału tracę kontakt z rzeczywistością. Kręciło mi się w głowie, obraz wokoło stawał się zamazany, jakby wszystko schodziło na drugi plan. Widziałam tylko jego. Było mi ciężko oddychać, słyszałam uderzenia własnego serca i zaczynałam rozumieć, że bije ono właśnie dla niego. Był moją grawitacją, sensem, powodem mojego istnienia.
- Bello? Słyszysz mnie?
Nie odpowiedziałam. Patrzyłam na jego usta, na rzęsy, czułam jego dłonie, nie byłam zdolna wypowiedzieć, jak bardzo go kocham. Zresztą nie była to zwykła miłość, było to zespolenie z drugą osobą, jakby w dwóch ciałach mieszkała jedna, ta sama dusza. Absolutna jedność... Wpojenie.


Roy oddychał. Paul zdążył przed tym, jak Chelsea wbiła zęby w jego szyję. Niestety zaskoczona niespodziewanym atakiem odrzuciła mężczyznę z taką siłą, że stracił przytomność i nie wiadomo było, jakie ma obrażenia.

Paul i Leah zostawili Roy’a z Jaredem oraz Quilem i oddalili się nieco, żeby powrócić do swojej ludzkiej postaci.
- Dziękuję.
- Zrobiłabyś to samo...
- Musiałam wybrać. Wpojenie jest silniejsze od wszelkiej siły, nawet ludzkiej miłości.
- Wiem. Nie dopuściłem, żeby twój wybór miał jakiekolwiek skutki.
- Nie wiem, czy Roy się z tego otrząśnie.
- Jest twardy, da radę z tym żyć.
- Póki życia, póty nadziei? Tak?
- Wróć do niego. Powinnaś przy nim być, kiedy odzyska przytomność.
- Boję się.
- Dziś każdy z nas czuł lęk. A jednak żyjemy.
- Umrzeć byłoby łatwiej, prawda?
- To nie w naszym stylu, Leah, pamiętasz? - roześmiał się Paul. - Idź już.

Paul patrzył, jak jego bratnia dusza znika wśród drzew. Czuł, że tego dnia dorósł. Stał się mężczyzną, zrobił coś, co być może odwróci czyjś los. I było to dla niego ważniejsze niż chęć posiadania Leah dla siebie. Zresztą nie mógł jej mieć. Tak naprawdę... nikt nie mógł mieć Leah Clearwater i w pewien sposób było to jego pocieszeniem.


Edward samotnie wracał do rodziny. Być może Volturi jeszcze się o niego upomną... Albo będą myśleli, że każdy z wampirów, który feralnego dnia pojawił się na ziemiach La Push, zginął? Było mu wszystko jedno. Bella nie żyła. Umarła dla niego. Stała się wilkiem, wrogiem... Uniknął śmierci dzięki Jacobowi. Nie doceniał tego kundla. Nie sądził, że banda z La Push jest zdolna do tak silnych uczuć. Myślał, że z łatwością zrealizuje swój plan, wkroczy na ich teren, wiodąc za sobą niczego nie podejrzewających Volturi i natychmiast zginie rozszarpany przez patrol. A jednak przeżył. Niestety.

Leah pochyliła się na Roy’em nie wiedząc, co tak naprawdę powinna zrobić. Póki nie otworzył oczu bała się go nawet dotykać. Leżał na boku, nieprzytomny, zwinięty w kłębek, pewnie zemdlał, zasłaniając się przed kolejnym ciosem Chelsea.

- Roy... błagam, otwórz oczy. - Delikatnie wzięła go za rękę i przybliżyła do niej swoją twarz. - Słyszysz mnie? Przepraszam... Przepraszam - płakała, a łzy kapały na jego dłoń.

Przez moment zdawało mu się, że gdzieś blisko słyszy jej głos. Skupił całą swoją siłę, żeby uchwycić wszystkie bodźce, które w tej chwili do niego docierały. Miał trudności z oddychaniem, w środku czuł potworny ból. Zanim ponownie stracił przytomność zdołał wyszeptać:
- Kochanie, już nigdy nie przepraszaj za to, kim jesteś.
Sami zawieźli go do szpitala. Nie dbali o reputację La Push, chociaż to miejsce zdawało się być fabryką najciekawszych przypadków medycznych.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
nicole369
Zły wampir



Dołączył: 29 Mar 2010
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: N. Tomyśl /Poznań

PostWysłany: Wto 13:10, 28 Gru 2010 Powrót do góry

Ło matko, variety, co za odcinek!!!

Naprawdę przełomowy moment dla wszystkich, jak dla mnie cud, miód i orzeszki....Raz: wpojenie Belli w Jacoba - nareszcie!, nie wspomnę o kompletnej przemianie w wilka...Dwa: Edward przeżył dzięki Jakowi, szkoda mi go, ale jakoś trzeba było to rozwiązać (po cichu liczę, że zakocha się w jakiejś wampirzycy i będzie szczęśliwy)...Trzy: Roy dowiaduje się, czym (kim) jest Leah i cała wataha, no i Leah w końcu ma problem z głowy, bo on i tak będzie chciał z nią być....Cztery: Paul poświęcający się dla szczęścia Leah w imię miłości do niej....och i ach.
Jak dalej będziesz tak pisać, to ja zwariuję przez ten ff, jest po prostu świetny, cudowny, porywający i najlepszy...

Bardzo ciekawa jestem, co dalej, mam nadzieję, że nie spoczniesz na laurach i nie będzie tylko sielsko anielsko, że jeszcze wiele się wydarzy....jak cudnie, że będzie jeszcze jeden rozdział w starym roku. Czekam z niecierpliwością i życzę nieustającej weny w Nowym Roku.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
variety
Wilkołak



Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Wto 13:27, 28 Gru 2010 Powrót do góry

Ha, ha, ha...no nie, sielsko i anielsko nie bedzie, choćby dlatego że tu na forum jesteśmy mniej wiecej w jednej dziesiątej opowiadania;) Ten odcinek to klamra zamykająca nieformalną drugą część, tak jak poprzednio wyjście watahy ze szpitala. Już od następnego zaczynamy kolejny wątek(oczywiście poprzednie nadal się przeplatają). Czasem sobie myślę, że mogłam na tym etapie w niektórych momentach iść w wiekszy dramatyzm(i na przykład kogoś uśmiercić), bo popłakać czasem też miło ale za każdym razem zadawałam sobie pytanie, czy ja naprawdę chce kończyć tą historię. Tekstu nadal przybywa, wiec znacie odpowiedźWink Oczywiście będzie się działo, i to bardzo;)
Nicole, dzięki za komentarz!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez variety dnia Wto 23:09, 28 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
sheila
Zły wampir



Dołączył: 12 Lis 2008
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Hogwart w La-Push, na Upper East Side.

PostWysłany: Wto 17:27, 28 Gru 2010 Powrót do góry

wow! omg ale rozdział :D
kochana, wybacz, ze komentuje tak późno, ale jakos tak niechcący wyszło. Ja zła niedobra. Ale juz zabieram sie do roboty.
Seth nadal mnie rozwala, co za mądry z niego dzieciak. W tym rozdziale po raz kolejy pokazał klase. Cwaniak. Co do pokazania klasy to Paul totalnie mnie oniesmielił w tym chapie. Skurczybyk, ale sie fajniutki zrobił. Mądrzejszy i wgl, doceniam jego gest. Zachowuje się, jakby naprawde dorósł, widocznie potrzebny mu był kop od kogoś, żeby zaczął racjonalnie myśleć.
Lecimy dalej, EDWARD!
Boże, ten to skłonny do poświęceń. Podziwiam go i po raz kolejny jest mo go tak cholernie szkoda, bo jkaby nie było, jestem tak dobrym wampirem, że aż za i chciałabym go teraz przytulić :(
Przemiana Belli! OMFG! jeah ale był czad :D ja chce jeszcze raz, i chciała zagryźć Edłarda, hihi :D:D
i moja ulubiona cześć: wpojenie. Zacieszyłam się i chichrałam jak walnięta, jak dobrze, że nic w tym czasie nie jadłam :) aczkolwiek mam jedno ale: jak to mozliwe, że jeżeli Bella jest wpojona w Jacoba, Jacob w nią i Leah też z B.? Czy osoba w którą ktoś się wpaja nie powinna być wybranką tylko jednego wilka?? No ale, ważne, że nasze gołąbeczki są raaaazem :)
Roy! Dżis, człowieku, szacun. Poprostu. Nie mam wiecej słów, jeste zajebisty. Przyjął to w takich okolicznościach i to jeszcze jakby był w fazie relax take it easy, chillout Leah. Pogromca.

Rozdział mnie nie zawiódł, cudowny od pierwszej literki do końcowej kropki. Wgl to źle, że zakonczyłaś w takim momencie ten rozdział, bo przez te trzy dni dostane szaleju Rolling Eyes Laughing

Jesteś genialna! - ale to już wiesz :)
Buziaki,
Twoja A. Wink :*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sheila dnia Wto 17:28, 28 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 17:29, 28 Gru 2010 Powrót do góry

Variety! Rozdział super! Tyle się wydarzyło. Kochany Jacob, pomógł Edwardowi. Oczywiście z miłości do Belli. Wiedziałam, że na niego zawsze może Bella liczyć. Chłopak ma wspaniały charakter. Dzięki, że tak prowadzisz tą postać.
Paul też się nieźle spisał broniąc Roya. I w ogóle dojrzały z niego facet.

Fajnie, że tajemnica Leah się wydała i właśnie w taki sposób. Fajnie by to na filmie wyglądało. Właściwie to Summit mógłby się zainteresować twoją powieścią i zrobić film alternatywny. Byłoby ciekawie.
Podoba mi się więź między wilkami, współpraca. Zawsze ich za to lubiłam, u ciebie to jakieś głębsze i dojrzalsze. Może po prostu więcej szczegółów. W końcu są tu głównymi postaciami.
Szkoda, że nie opisałaś wyglądu Belli po przemianie, ciekawa jestem, jakim jest wilkiem, pewnie rudawym i ciekawe jak wyglądała w oczach Jacoba i Edwarda. Ale pewnie to jeszcze opiszesz. Wygląda na to, że Bella wpoiła się w Jake'a? Czy tylko tak jej się wydaje. Bo przecież Jake się w nią nie wpoił. Coś to skomplikowane.
Uwielbiam twoją powieść. Czekam na dalsze części.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sheila
Zły wampir



Dołączył: 12 Lis 2008
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Hogwart w La-Push, na Upper East Side.

PostWysłany: Wto 17:40, 28 Gru 2010 Powrót do góry

No właśnie tez tu powracam.
Odnosnie moje poprzedniego komenta:
Cytat:
jak to mozliwe, że jeżeli Bella jest wpojona w Jacoba, Jacob w nią i Leah też z B.

btw, w B. miało być a nie z
i komentarza mermon:
Cytat:
Wygląda na to, że Bella wpoiła się w Jake'a? Czy tylko tak jej się wydaje. Bo przecież Jake się w nią nie wpoił.

strasznie interesuje mnie ta akcja z wpojeniem. Bo niby Jacob utrzymuje, że jest w nią wpojony, ale nie było tego opisanego w ff, bo niby w sadze jest, że tak uważa, a to przez to, że jest już w jakiś sposob przywiązany do B. przez tą mała Ness. A tu w koncu jak? Bella wpojona w Jacoba. A Jacob w Belle? Czy dokładniej chodzi Ci Anuś o to, że on już jest w nią wpojony raz a dobrze?
Laughing Wspołoczuje,Ci, wytrzymywanie i czytanie moich jakże skomplikowanych komentarzy w totalnie prostackim stylu Laughing

xoxo


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Wto 18:52, 28 Gru 2010 Powrót do góry

Kochana, dostałam dziś przez Ciebie wypieków na twarzy, niepohamowanych spazmów ze szczęścia i chyba mam właśnie stan podgorączkowy, po tym jak przed chwilą przeczytałam ostatni rozdział.
Normalnie mam ochotę Cię mocno wyściskać za to opowiadanie. I jeszcze parę razy podrzucić do góry! Nie zdziw się, że będę pisać dość chaotycznie, ale jeszcze nie ochłonęłam do końca.
Zacznę od swojego ulubieńca – Jacoba. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ja się cieszę, że chłopak będzie w końcu szczęśliwy i pewny uczucia, którym obdarza go Bella. Chyba po raz pierwszy jestem zadowolona, że istnieje coś takiego jak wpojenie. Przynajmniej Jake będzie miał teraz całkowitą pewność, że Bella jest mu przeznaczona i że są dla siebie stworzeni. Cuuudnie!
Nie mówiąc o tym, że w krytycznej sytuacji, kiedy obronił Edwarda, zachował się w taki sposób, że szacunek – to za małe słowo, żeby określić to, jak postąpił. To było naprawdę coś. Swoim postępowaniem nie tylko udowodnił, że bardzo kocha Bellę, że jest w stanie być ponad uprzedzeniami i nienawiścią do naturalnego wroga, że zasługuje na to, by stać się najlepszym Alfą na świecie, że jest po prostu dobrym człowiekiem…
Ta scena mnie urzekła. Była niesamowita. Abstrahując od tego, ze świetnie zaplanowana i napisana przez Ciebie, to niosła ze sobą tyle niewiarygodnie silnych emocji, że do tej pory jeszcze mam sucho w gardle i nie mogę przestać o niej myśleć.
Edwarda, tak naprawdę zrobiło mi się szkoda dopiero wówczas, kiedy już wracał samotnie do Cullenów. Wcześniej, choć wiedziałam, że się poświęca i wprowadza Volturi w pułapkę, jakoś go nie żałowałam, ale zdecydowanie cieszę się, że Jake go uratował, inaczej Bellę do końca dręczyłyby wyrzuty sumienia, że go zabiła.
Co do reszty: mały Seth jak zawsze kapitalny. To taka „perełka” tego opowiadania. Świetny monolog Paula – normalnie chłopak ma u mnie ostatnio same plusy. Kiedy przeczytałam o tym, jak ochronił Roya, przez moment wyobraziłam sobie wielkiego, szarego basiora rzucającego się na wampira z wyszczerzonymi ostrymi kłami (jest taka scena w filmie – jak Paul w postaci wilka rzuca się na jakiegoś nowonarodzonego z góry – przepiękna!).
W ogóle Paul zasługuje również na duże uznanie. Dorósł chłopak jakoś błyskawicznie i okazał się mądrym, wspaniałym przyjacielem. Mam nadzieję, że przyszykujesz dla niego jeszcze miłą niespodziankę.
Pan doktor również zasługuje na słowa uznania. Twardy z niego facet. I wyrozumiały. Do tego faktycznie kocha Leę, skoro nie przeszkadza mu, że jego dziewczyna od czasu do czasu zmienia się w piękną wilczycę. Zresztą mu się nie dziwię, mi by też nie przeszkadzało.
Dorzucam i ja swoją prośbę, żebyś w kolejnych rozdziałach opisała, jak wygląda Bella, kiedy staje się wilkiem. Jaki ma kolor i długość futra, czy jest dużo mniejsza od innych, czy może nie, jaki ma pysk, ślepka…
Variety, no powiem Ci wprost, że mnie dziś uszczęśliwiłaś tym rozdziałem. Niesamowita akcja i tyle emocji, że w zasadzie nie jestem w stanie wyrazić wszystkich słowami.
A! I przejrzałam komentarze dziewczyn przede mną i jedno mnie zastanowiło: ja zrozumiałam, że to Bella wpoiła się w Jake’a, a nie, że on w nią też.
Ściskam, Baja.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Izzy BELLA
Człowiek



Dołączył: 12 Mar 2010
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Bydgoszczy

PostWysłany: Wto 19:44, 28 Gru 2010 Powrót do góry

Czytam sobie komentarze pod tekstem Variety i aż mnie ściska żeby spoilerować ile wlezie Laughing Paluszki mnie świerzbią żaby napisać jak to jest z Jacobem, co się wydarzy w związku z Sethem i wiele wiele innych smaczków Smile Co ja bym zrobiła gdybym musiała czekać na kolejny wpis kilka dni, a nawet tygodni? Na szczęście mam blog, który Varie uświęca swoją obecnością codziennie Very Happy I jestem pod wrażeniem, dziewczyny, że macie na tyle silną wolę żeby nie podglądać trochę "przyszłości". Ja niestety nie mam tyle cierpliwości Confused choć staram się ją ćwiczyć


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin