FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Jacob i Bella. Wyrównana... [NZ][+16] c32, 16.08 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
sheila
Zły wampir



Dołączył: 12 Lis 2008
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Hogwart w La-Push, na Upper East Side.

PostWysłany: Pon 18:16, 31 Sty 2011 Powrót do góry

jak obiecałam, pojawiam sie przy nastepnym rozdziale, tylko jest mi źle i smutno, bo ktoś tu o mnie zapomniał!
Przepraszam, ze nie skomentowałam wczesniej, ale wczoraj zobaczyłam nowy rozdział przed północa, gdy juz padałam na pysk i marzyłam o poduszce.

Postać Paula, jest teraz pierwszorzędna, i fajnie, bo nie jest to nudna sprawa, podoba mi się to, ze Annie nie jest jakaś gilowatą, smutna, przykrą babką, a pełną energii i pomysłów kobitką. A do tego ślicznotka Wink
Kiedy wyobrażam sobie takiego rozanielonego Paula zbiera mnie na brech, epicki musi być to wyraz twarzy Laughing Annie, niech da sobie spokoj z tym Ericiem, niech sie nie meczy, ja wiem co to znaczy taka zazdrośc ( włascie, która z nas nie wie? Rolling Eyes )
Plan chłopaków, własciwie Setha niezły, ale od razu wiedziałm, że oni coś przekręca, no to by nie było możliwościa, żeby im to wyszło od początku do końca :)
Wyobraziłąm sobie również zrozpaczonego Setha, błagającego, by zabrali go do pudła - ahahahah! To dopiero coś piekne, juz widze te strumienie łez i jego wizje wściekłej Leah Laughing myśle, że nasz doktorek coś na to zaradzi.
Moje ulubione fragmenty:
Cytat:
Usiadł przed domem i obserwując nastający mrok rozmyślał. Godzinę później na schodach przed jego domem, w ciemnościach siedziały jeszcze trzy inne myślące postacie – Jared, Quil i Embry. Najlepiej martwić się wspólnie...

to takie słodkie! :)

Spodobał mi się również ten moment, zerkania na Paula, przez Annie, kurczę, to dobrze, że sie jej podoba, ale mam nadzieje, ze ten zwiazek nie przyjdzie im tak szybko, Annie moze wiele wprowadzić i urozmaicić nam naszego marudnego Paula. Wink Skok z klifu może być mega, mam nadzieje, że znajdzie się gdzieś o nim wzmianka.

Dziekuje Tobie za tego ff, oczywiscie jak zawsze, i Dzwoneczkowi, że zbetowała chapa, bo straaasznie długo się nam na niego czekało.

xoxo


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
bella.
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Lut 2011
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:57, 13 Lut 2011 Powrót do góry

witajcie, jestem tu nowa, ale już zdążyłam przeczytać to cudo...variety jesteś po prostu boginią klawiatury.! to opowiadanie jest świetne...nie to za mało powiedziane, ale po prawdzie to nie mam w głowie żadnych odpowiednich słów które mogłyby określić to jak bardzo mi się podoba.! bardzo lubię "zmierzch", ale to co Ty stworzyłaś to dla mnie nowy świat, w którym mogę się zaszyć, zapominając o wszystkim...
nie mogę się doczekać kolejnych części...variety..kocham Cię za to opowiadanie Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bella. dnia Nie 15:00, 13 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
variety
Wilkołak



Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Czw 12:01, 24 Lut 2011 Powrót do góry

Annie, z pasażerem czy bez, miała konsekwentny styl jazdy i oboje zsiedli z motoru, posiadając w żyłach potężną dawkę adrenaliny. Paul był pod wrażeniem, uwielbiał ekstremalne przeżycia, a sposób, w jaki wchodzili w zakręty na drodze do La Push, był na pewno taki.
- Jakbyś potrzebowała kiedyś ogrzać plecy podczas jazdy to daj znać, ja zawsze chętnie siądę z tobą na motor - roześmiał się, zsiadając i dodał. - Pokazać ci klify?
- Jasne!
Szli długo przez las, bo Paul przedłużał moment ewentualnego pożegnania w nieskończoność i wybrał możliwie najdłuższą drogę. Mając ją przy sobie, wiedząc dokładnie, co do niej czuje i wierząc bezgranicznie w to, że spędzą razem resztę życia, było mu bardzo ciężko zachowywać się neutralnie, jak zwyczajny nowy znajomy, nie na tyle oswojony, żeby nawet ją dotknąć.
Annie natomiast zupełnie nie mogła sobie poradzić z nowym, rodzącym się w niej uczuciem. Po prostu zaczynała rozumieć, co ją tak bardzo niepokoi, kiedy jest z Paulem: było jej ZBYT dobrze, czuła się ZBYT na miejscu, naturalnie, jakby znali się od dzieciństwa. I było to denerwujące, bo dotąd niespotykane. Annie, mimo że była osobą lubianą i nie mającą trudności w nawiązywaniu znajomości, w głębi serca trzymała dystans, pewnie trochę dlatego, że otaczało ją spore grono osób, które za bardzo chciały się zbliżyć. A on? Na razie nie wiedziała, czy po prostu taki jest, jak cała ta ich paczka: otwarty dla wszystkich i pełen niezobowiązującego zainteresowania nowo poznanym człowiekiem, czy być może mu się spodobała i dlatego oprowadza ją po rezerwacie. Najgorsze, że nie umiała nawet powiedzieć, która z wersji odpowiadałaby jej bardziej.
Widok z klifu zapierał dech w piersiach. Dla człowieka, który stał tam po raz pierwszy, było to niezapomniane przeżycie. W tym miejscu ciągle widać było toczącą się walkę żywiołów. Skała opierała się działaniu spienionych fal, z furią uderzających o podstawę klifów. Annie popatrzyła na dół i aż zakręciło jej się w głowie.
- I wy z tego skaczecie? Faktycznie ciekawe zajęcie...
- W La Push nie ma wielu rozrywek - uśmiechnął się Paul. - Sam skok to pestka, gorzej jest dostać się na brzeg. Prąd jest bardzo silny. A ty co robisz w wolnym czasie?
- Ja chyba w ogóle robię wszystko, żeby tego wolnego czasu mieć jak najmniej. A jak już się zdarzy to trenuję capoeirę, spotykam się z przyjaciółmi, większość z nich to ludzie z klubu, no i… hmm… spędzam czas z chłopakiem.
Musiał użyć wszelkich pokładów samokontroli, żeby nie dać po sobie poznać, jak bardzo ta informacja wyprowadziła go z równowagi.
- Z chłopakiem? Cóż, ciężko by było zakładać, że kobieta jak ty jest sama.
- Wiesz, ostatnio coraz częściej myślę, że jednak będę sama... Przepraszam, nie wiem po co ci to mówię...
Usiedli oboje na skałach. Bardzo blisko siebie, bo wygodnego miejsca było mało.
- Przestań, wiem, że znamy się krótko, ale chyba ratowanie życia można uznać za ekwiwalent kilku lat przyjaźni, co? - roześmiał się Paul.
- Chodzi o to, że mimo że staram się szanować ten związek i przyznaję, że na większości płaszczyzn funkcjonuje on świetnie... to ostatnio zauważam, że dzieli nas to, co najważniejsze: wyobrażenie wzajemnej roli w życiu partnera. Eric, bo tak ma na imię mój chłopak, uważa, że jego rola jest za mała i chciałby wypełnić sobą sto procent mojego czasu.
- Annie... nie zrozum mnie źle, chętnie cię wysłucham, ale nie obraź się, jeśli nie będę umiał udzielić ci rady. Mogę być trochę nieobiektywny, bo... hmm... nie znam chłopaka... poza tym sam jestem facetem. – „I gdybym tylko miał okazję to usunąłbym tego typka z twojego życia jednym ruchem pięści” - pomyślał Paul.
- Wiem... zresztą nieważne, miałam odpoczywać, a nie wracać do tematu, od którego uciekłam. Opowiedz mi o sobie.
Paul miał więcej tajemnic niż rzeczy, o których mógł swobodnie mówić, więc nie było to dla niego łatwe zadanie.
- Co konkretnie chciałabyś wiedzieć?
- Czym się interesujesz, co chcesz robić w życiu? I czy z kimś się spotykasz? - roześmiała się Annie.
- Interesuję się sportem, uwielbiam spędzać czas z paczką, a w życiu... chyba ciągnie mnie do zajęć jak twoje: mógłbym sobie wyobrazić siebie w roli ratownika. I nie spotykam się z nikim.
- Pewnie faktycznie mało macie tu kobiet.
- W samej paczce raptem dwie, ale to nie o to chodzi. Ja potrzebowałbym... nie wiem, jak to ująć... rodzaju chemii, może nawet magii, żeby chcieć budować związek. O! Rażenia prądem! Annie, wiesz, my jesteśmy tacy... trochę zasadniczy i tradycjonalni w sprawach damsko-męskich. Każdy, który ma partnera, kocha w bardzo silny, można rzec niegdysiejszy, sposób. I ja chyba też liczę na taką intensywność.
- Zaskoczyłeś mnie. Większość facetów nie analizuje kwestii własnych uczuć.
- To było tylko teoretyzowanie, bo ja też nie bardzo mam co analizować - skłamał.
Siedzieli jeszcze długo na klifie, rozmawiając o swoich rodzinach, muzyce, sportach walki... Do opuszczenie klifu zmusił ich dopiero głód. Paul wiedział, że chłopcy już powinni być u Setha i tam też poszedł z Annie, mając w planie zaproponowanie chłopakom zrobienie spontanicznego grilla.


W czasie kiedy Annie i Paul szli powoli przez las, Seth dzwonił do Roy’a.
- Hej! To ja! Siostra na nasłuchu?
Roy się roześmiał.
- Kąpie się. Co się stało?
- Podczas misji były ofiary... uśmierciliśmy jej samochód... potrzebujemy pomocy!
- Nie da się naprawić?
- Hmm... jakby to ująć? Na chwilę obecną tył i przód łączy zwarta masa spalonej materii.
- Dobra, rozumiem klimat. Hmm... trzeba odkupić.
- Pożyczysz kasę? - bezceremonialnie zapytał Seth, gotowy na wszelką reakcję, głównie na śmiech.
- Kupię jej ten samochód, z pieniędzmi nie ma problemu. Wolałbym jednak coś innego niż sypiącego się Dodge’a.
- Bosko!
- Może auto takie jak moje?
- W życiu takiego prezentu nie przyjmie.
- Pewnie tak... Ok, znajdźcie coś, ja płacę, muszę kończyć.
Roy odłożył słuchawkę a Seth czuł, że kocha szwagra coraz bardziej.




Seth był w takiej euforii, że nic nie stanowiło dla niego problemu, nawet wyprawa do sklepu po jedzenie i przygotowanie wszystkiego do grilla.
Chłopcy zabawiali gościa zabawnymi historyjkami o ich wspólnych przygodach i Annie, rozkoszując się świeżym powietrzem, cudownym towarzystwem i dobrym jedzeniem, zupełnie straciła poczucie czasu.

Robiło się ciemno.
Sprawdziła telefon: trzynaście nieodebranych połączeń. Nagrał się też na pocztę. Odsłuchała wiadomość i ciężko westchnęła.
- Powinnam wrócić.
- Co się dzieje?
- Szykuje się burza z piorunami - powiedziała smutno.
- Zostań - powiedział łagodnie Paul i chwilę się wahając odsunął z jej twarzy kosmyk luźno opadających włosów.
Zaskoczył ją ten czuły gest.
- Muszę jechać i z NIM porozmawiać. Nie wiem jeszcze o czym, ale konfrontacja nas nie minie.
- Annie, nie chciałbym, żebyś zniknęła i wolałbym nie mieć kolejnego wypadku, żeby cię zobaczyć.
- Daj numer telefonu - odpowiedziała z uśmiechem.
- I zadzwonisz, jak tylko będziesz miała ochotę pogadać?
- Jasne... zawsze!



Jak tylko chłopcy zostali sami wszystkie oczy zwróciły się na Paula.
- I jak oceniasz sytuację? - nieśmiało zaczął Quil.
- Dlaczego nikt mi nie powiedział, że ona ma jakiegoś pieprzonego Erica?! Wiedzieliście o tym? Przyznać się!
- Skąd! - odpowiedział Seth. - Jest jakiś Eric? To szok! Prawdziwy szok! Najpiękniejsza laska na świecie nie czekała samotnie, będąc dziewicą, na naszego ukochanego przyjaciela Paula! Skandal! Chyba się zabiję z rozpaczy! - Seth teatralnie dziabał się po brzuchu plastikowym nożem.
- Palant - warknął na niego Paul.
- No nie, ale tak serio, Paul, co ci jakiś tam Eric przeszkadza? Wypłoszysz gościa i tyle! Też mi problem! Jacob przegnał pijawkę o złotym sercu, to ty nie poradzisz sobie z byle bubkiem? Przestań, chłopie, bo chyba wpadasz w melodramatyzm - powiedział Jared.
- Ok, macie rację. Chyba jestem wykończony nerwowo poskramianiem samego siebie. Przecież jak ja bym tą kobietę mógł dorwać w łóżku...
- Ok, nie kończ, myśmy się nie wpoili, a i tak ciężko o niej nie myśleć - przerwał mu Quil.
- O, ja wam pomyślę do cholery! Jeszcze mi waszych fantazji tu trzeba. Odpieprzcie się. Ona jest moja!
- Twoja to dopiero będzie, jak sie postarasz. Ale jak na pierwszy dzień poszło nieźle. Odwiozła cię, to raz, siedziała do wieczora, to dwa, olała boyfrienda, to trzy. Wzięła numer telefonu to cztery. A to, że jeszcze ci się nie oddała, musisz jakoś znieść! Bądź dzielny - roześmiał się Seth.
- I z tym mam problem. Gram opanowanego, przyjacielskiego chłopaczka, a wnętrze rozrywa mi przemożna chęć dopadnięcia jej, przewrócenia na trawę i zdarcia z niej ubrania. Jestem zboczony!
- Wpojony... chociaż na początku na jedno wychodzi - skorygował Embry.
- Te usta... ten tyłeczek, te piersi... OSZALEJĘ!
- Oddychaj głęboko, bo zemdlejesz - parsknął śmiechem Seth.
- Śmiejcie się, śmiejcie... I na was przyjdzie kolej. Wtedy ja się będę pokładał ze śmiechu, mam nadzieję w rzadkich przerwach seksu z Annie!
- Faktycznie mu odbiło - wymruczał Embry.
- Jak ona pachnie... jakie ma miękkie, lśniące włosy, a jaką piękną, gładką skórę. Jest taka ciepła i delikatna. I na pewno smakuje cudownie! I nic z tych rozkoszy nie jest moje! Nie wolno mi jej nawet tknąć!
- O gruntownym obmacaniu nie wspominając - wtrącił się Quil.
- I do tego te piękne usta całuje jakiś gburowaty Eric! On dotyka tych okrągłych cycuszków! On bawi sie tą zgrabną pupą! Rozniesie mnie! - wrzasnął i poszedł przed siebie.
- Gdzie?
- Na klif!
Chłopcy nie próbowali go nawet zatrzymać. Cóż, wilk czasem musi pobyć sam. A ten osobnik miał wyjątkowy temperament i każdy z nich wiedział, że mimo że uda mu się trzymać nerwy na wodzy przez kilka godzin, w końcu musi nastąpić wybuch. Taki był Paul... jak wulkan!

Ledwo Paul zniknął w lesie gdy Jacob i Bella podjechali pod dom Setha.
Bella przywitała się ze wszystkimi i ze słodkim uśmieszkiem zapytała:
- To jak tam, piromani? Co wyleci jako następne?
- O bardzo śmieszne... BARDZO - odpowiedział jej Seth.
- Żałuj, że cię nie było - roześmiał się Embry.
- Jakby była to ja pewnie też, a wtedy samochód stałby spokojnie zaparkowany pod tamtym drzewem - powiedział Jacob.
- Jasne, jakbyśmy najpierw uprowadzili Bellę, żeby cię nie rozpraszała. Inaczej nie ma żadnej pewności - wtrącił się Jared.
- No już za dwa dni będziecie mieli Jake’a dla siebie - powiedziała Bella przygnębionym głosem.
- Ja tam wolałbym jakąś kobitkę - odpowiedział Quil, a Embry zapytał:
- Studia?
- Jadę trochę wcześniej, żeby zobaczyć co i jak - westchnęła ciężko Bella.
- Ej! Uszy do góry! To tylko... - zaczął Seth, a Bella mu weszła w słowo:
- Tylko kilka lat?
- Ok, nie jest fajnie - przyznał jej rację Seth.
Jacob się nie odzywał, bo tak go męczył wyjazd Belli, że miał serdecznie dosyć myślenia na ten temat i wyobrażania sobie, jak to będzie.
- Słuchaj, to może pojedziesz po weekendzie i zaliczysz imprezę, którą obiecaliśmy zrobić. We wtorek wraca mama, więc i tak zostaje nam sobota.
- No nie wiem...
Jacob objął ją czule ramieniem i powiedział:
- Każdy dzień z tobą tyle dla mnie znaczy...
- Ok, macie rację, wolę tam się stawić jak najpóźniej.
- Acha, żeby było jasne: jutro wpada siostra z Roy’em. Jakby co to samochód jest w warsztacie, bo chcemy jej zrobić przyjemność i go trochę podrasowujemy, ok? A wy miejcie oczy i uszy otwarte jakby ktoś słyszał o jakimś fajnym vanie do sprzedania! Poza tym już dziś wieczorem zaczynamy akcję sprzątanie!
- Ja nie chcę! - powiedział przerażony Embry, na co Seth rzucił w niego ostatnią niezjedzoną kiełbaską i wrzasnął:
- Dwa tygodnie praktycznie u mnie mieszkacie! Ślady waszej obecności są wszędzie, nawet jakimś cudem w piwnicy! Dzisiaj spod stołu wyciągnąłem buty Quila, a ze zlewu ładowarkę do telefonu Embry’ego! O kałuży rozlanego na podłodze w kuchni soku, co zdążył juz odparować i zostawić lepką plamę, nawet nie wspomnę! I teraz mam to sprzątać sam? O w mordę!
Bella wybuchła śmiechem i poklepała Setha uspokajającym gestem po ramieniu.
- Damy radę, na mnie możesz liczyć, a resztę się przydusi!


Annie nie oddzwoniła do Erica, bo nie za bardzo wiedziała, co mu powiedzieć. Czuła się trochę winna, bo mimo że rozstali się wczoraj w gniewie, nie było w jej stylu ignorowanie telefonów i wiadomości. A jednak nadal nie miała ochoty na pogawędkę. Ale on chciał rozmawiać z nią i jak tylko podjechała na parking przed swoim mieszkaniem zauważyła go siedzącego w samochodzie przed wejściem do budynku. Wysiadł, jak tylko ją zobaczył. Był wściekły.
- A więc żyjesz i dobrze się miewasz? Ale odpowiedzieć na moje wiadomości, choćby że nadal się gniewasz, nie było komu?
- Przepraszam, nie sprawdzałam telefonu.
- Mogę wiedzieć dlaczego? Czym byłaś tak bardzo zajęta? – zapytał, doskonale wiedząc, że była gdzieś z kolegą grupki Indian, których widział przed szpitalem. Chciał ją sprawdzić.
Annie nie zamierzała kłamać.
- Odwiozłam kolegę do domu.
- I zajęło ci to cały dzień? To chyba cholernie daleko mieszka!
- Eric, przeprosiłam już, że się nie odzywałam, spędziłam dzień z nim i jego znajomymi, bo mnie zaprosili, pewnie jako rewanż za przysługę. Nie masz się o co tak wkurzać.
- Uważam, że to nie jest normalne, żeby moja dziewczyna odwoziła motorem jakiegoś koleżkę i następnie spędziła z nim cały dzień, nie racząc nawet spojrzeć na telefon, czy dzwonił może jej chłopak. A może BYŁY chłopak?
- Eric... nie mam ochoty tego dłużej słuchać. Najwyraźniej sugerujesz, że flirtuję za twoimi plecami.
Annie czuła się coraz gorzej, bo chociaż Eric tego nie musiał wiedzieć, prawdę mówiąc tak dużo myślała o Paulu, że nawet największy liberał określiłby to jako zagrywkę nie fair. Paliło ją poczucie winy, bo chociaż nic złego jeszcze nie zrobiła, w głębi duszy miała ochotę porządnie nabroić i to ją przygnębiało jeszcze bardziej. Zawsze lubiła naginać zasady, ale tych nie wystarczyło nagiąć, chciała je ZŁAMAĆ.
- Wiesz co, ty sobie dobrze przemyśl ten nasz związek i lepiej w porę się opanuj. Nikt nigdy nie będzie ci w stanie dać tyle, co ja. Pamiętaj o tym! A tego chłopaka wcześniej czy później znajdę i wtedy lepiej, żeby nie był sam - rzucił na odchodne Eric i wsiadł do samochodu, trzaskając drzwiami.
Annie powlekła się do mieszkania, smutna i rozżalona sama na siebie. Nie powinna go tak prowokować. Ona, będąc na jego miejscu, pewnie też nie czułaby się najlepiej. Trudno mu się dziwić.
Nalała pełną wannę gorącej wody i postanowiła się zrelaksować. Pomyślała o Paulu. Wzięła telefon i trochę wbrew zdrowemu rozsądkowi i z mocnym postanowieniem poprawy napisała sms-a:
ŚPISZ?
Odpowiedział natychmiast.
NIE. JUŻ PO BURZY? ;-)
Uśmiechnęła się pod nosem i odpisała:
KRÓTKA NAWAŁNICA. CHYBA ZASŁUŻYŁAM...
CHYBA NIE... ALE JAK CHCESZ, TO ZASŁUŻYSZ...
Annie z zaskoczeniem poczuła, jak się rumieni i bardzo się cieszyła, że nikt tego nie widzi. Boże, jakie to było do niej niepodobne! Nie miała odwagi odpisać. Wykąpała się szybko i poszła spać.
Śnił jej się Paul. Tak jak poprzednio sen był bardzo krótki. Dotykał jej nagiego ramienia. Odwróciła się, żeby popatrzeć mu w oczy, i wtedy on powiedział, uśmiechając się w zadziorny sposób.
- Jeśli zawahasz się teraz, później nigdy się nie odważysz.



Akcja porządkowa przebiegała w nerwowej atmosferze, bo żaden z chłopców, z wyjątkiem samego zainteresowanego oraz wprawionej w pracach domowych Belli, nie przykładał się do roboty. Paul leżał na dywanie, gapiąc się z nieobecnym wyrazem twarzy w sufit, Jacob usiłował go trochę przesunąć rurą od odkurzacza, Embry dorwał się do odtwarzacza i kolumn pod pozorem ścierania kurzu i puszczał na cały regulator muzykę do zaakceptowania na sobotnią imprezę, Quil mył naczynia raz na jakiś czas rozbijając szklankę, a Jared ścielił łóżko Leah, do rozgrzebania którego nikt się nie przyznawał, i przy okazji obwąchiwał gruntownie jej koszulkę nocną. Generalnie w domu panował chaos i z tą organizacją pracy mieli szanse skończyć przed zimą... ale nie wcześniej. W końcu Seth, widząc znikome rezultaty akcji, wszedł na stół i wrzasnął:
- Pierdaszę was! Sami sobie róbcie tą imprezę! Zachciało się wam laseczek w La Push? To proszę bardzo! Ale nie u mnie! A ty - wyalienowany dupku - zwrócił się do Paula - rusz się, bo leżysz na śmieciach!
Podziałało!
Do północy z domu zostało wyniesione osiem worów na śmieci wypełnionych puszkami, pustymi butelkami, opakowaniami z pizzy i wszystkim, co zostało po orgiach konsumpcyjnych chłopców. Jacob dokończył odkurzanie domu, Bella poukładała rozwalone rzeczy w pokoju Leah, Seth wybebeszył szafki w kuchni i z aptekarską precyzją powkładał wszystko na swoje miejsce, łącznie z przesegregowaniem słoiczków z przyprawami, usunięciem przeterminowanych rzeczy i poukładaniem książek kucharskich w alfabetycznej kolejności. Jared zmył podłogi, Embry przetarł kurze, Quil wytrzepał poduchy na sofie i powkładał wszystko na swoje miejsce w salonie. (Wkładem Paula w sprzątanie było ruszenie się z dywanu i położenie na łóżku w pokoju Setha). Wnętrze domu przybrało przedświąteczny wygląd. Seth był uszczęśliwiony. Żegnając ekipę powiedział towarzystwu:
- Rano zbiórka i robimy ogród!
Nikt tego nie skomentował - tak wszyscy byli zmęczeni.




Piątek zapowiadał się ciężko. Seth spodziewał się inspekcji siostry i akurat nie o brak porządku się w tej chwili martwił, ale o brak jej samochodu. Annie miała przed sobą ranny dyżur, popołudniowy trening i zero ochoty na kolejną konfrontację z Ericiem. A wyglądało na to, że on czeka na kolejne przeprosiny. Bella robiła listę potrzebnych na wyjazd rzeczy i płakać jej się chciało. Nawet Jacob nie umiał jej pocieszyć, bo tak naprawdę sam wymagał pocieszenia. Charlie czuł się coraz gorzej, miał napady duszności, piekło go w mostku i kolejny raz wybierał się w tajemnicy przed Bellą do lekarza. Paul natomiast od bladego świtu siedział na klifie i zamiast na horyzont patrzył na ekran swojej komórki.
Każdy miał jakiś kamień na sercu...



Kiedy Charlie wyszedł do pracy zadzwoniłam po Jake’a. Chciałam się nim nasycić, zanim wyjadę. Byłam pewna swoich uczuć, rozumiałam teraz w pełni, czym jest wpojenie i ile ze sobą niesie goryczy. Nie sposób nigdy nie musieć żegnać się z człowiekiem, którego się kocha. Ja jednak obawiałam się, że ten wybuch uczuć jest na tyle świeży, że nie będę w ogóle zdolna żyć, normalnie funkcjonować, kiedy nie będzie go blisko. A nauka? Jak miałam się skupić wiedząc, że nie ma możliwości, żebyśmy się zobaczyli, kiedy tylko przyjdzie nam na to ochota? Kochałam go do szaleństwa. Uwielbiałam jego śmiech, figlarność, energię, ale lubiłam też patrzeć jak dojrzewa, okazuje miłość spokojem, ciepłem - tym, czego teraz najbardziej potrzebowałam. Studia powinny być przyjemnością, a nie katorgą... Całe moje JA buntowało się przed tym wyjazdem, a jednak nie miałam w sobie tyle siły, żeby zrezygnować i powiedzieć rodzicom, że nie chcę... bo będę tęsknić za chłopakiem. Nie wiem, może Charlie by to zrozumiał, ale tak naprawdę mi samej taki postulat wydawał sie jakiś... niepoważny. Nie jest dziś powszechnie przyjęte, żeby ktoś w naszym wieku rezygnował z czegokolwiek z miłości, bo ludzie przyzwyczaili sie już, że jedyna, która procentuje, to ta do samego siebie, a wszystkie inne odchodzą i przychodzą jak kapryśne panny. Z nami było inaczej, bo my sami byliśmy inni...

Jacob był smutny. Starał się uśmiechać, ale widziałam, że tak naprawdę ma ochotę uciec i w ciszy gryźć się własnymi myślami. Usiadłam mu na kolanach, wtuliłam twarz w jego szyję. Pachniał moim ukochanym lasem.
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem - szepnął.
- I zawsze będę... wiesz?
- Wiem.
- Nawet jak będziesz miał wielki piwny brzuch.
- Nie będę miał - roześmiał się.
- No to łysinę!
- To już prędzej...
- Jake... ja w to nie wierzę... tak krótko cię miałam.
- Bells... nie mówmy o tym tak, jakbyśmy mieli się już nigdy nie zobaczyć. Ten wyjazd jest tymczasowy, tak? A później już będziemy żyli długo i szczęśliwie, płodząc coraz to nowsze wilczki!
- Jak dla mnie moglibyśmy przejść do drugiej fazy planu już dziś.
- Do płodzenia?!
Roześmiałam się.
- Głuptas! Płodzenie to trzecia faza, a najpierw wspólny dom, mieszkanie razem... prawdziwe życie.
- Seks, seks, seks...
Poprawił mi humor. Miał ten swój chłopięcy wdzięk, który uwielbiałam.
- Seks... zachciało się panu seksu? - wymruczałam mu do ucha, rozpinając guziczek od swojej bluzki.
Przesunął palcem wskazującym tuż ponad koronką biustonosza, jakby bawiąc się badaniem krągłego kształtu i gładkości skóry, która wychylała się spod bielizny. Na moment objął dłonią całą pierś, a później rozpiął pozostałe guziki i sprawnych ruchem dwóch palców rozpiął zapięcie od biustonosza, które było z przodu. Uśmiechnął się, widząc moje nagie ciało. Podniecał mnie wyraz jego twarzy, kiedy tak na mnie patrzył. W jego oczach malowała się fascynacja i niekłamany zachwyt, ale też rosnące, niemal drapieżne podniecenie. Wiedziałam, że teraz jest bardzo delikatny, ale za moment będzie mnie kochał z sobie tylko właściwą pasją. Przymknęłam powieki, chcąc skupić się tylko na jego pieszczotach.
Głaskał dłonią moje piersi i równocześnie mnie całował. Było mi coraz goręcej i czułam, że temperatura jego ciała też znacznie się podniosła. Popatrzył mi głęboko w oczy, przesunął palcem po moich wilgotnych od pocałunku ustach. Przesunęłam delikatnie językiem po opuszku jego palca, a on przeniósł tą odrobinę wilgoci na moje sutki. Poczułam drażniący chłód, a kiedy w ślad za jego dotykiem powędrowały usta, kontrast tych dwóch doznań sprowadził na moją skórę dreszcz. Odchyliłam głowę do tyłu, chciałam, żeby miał jeszcze lepszy dostęp do moich piersi, bawił się brodawkami, pieścił je językiem, lekko przygryzał, doprowadzał mnie do szaleństwa.
Nie dotarliśmy nawet do łóżka. Kiedy nagle się podniosłam i zaczęłam zdzierać z niego ubranie, najlepszym miejscem na miłość wydała nam się podłoga obok fotela. Tak jak myślałam, stracił kontrolę i cały swój spokój. Był tak namiętny i podniecony, że na kilkanaście minut odebrał mi możliwość wypowiedzenia choćby słowa. Kiedy oboje się nasyciliśmy, leżeliśmy jeszcze długo na dywanie i głaskałam pieszczotliwie jego mokre od potu plecy.
- Wiesz, – powiedziałam, z trudem łapiąc oddech - kiedy już myślę, że wiem o tobie wszystko, potrafisz mnie tak zaskoczyć jakimś nowym rodzajem dotyku, że dosłownie wariuję w twoich ramionach. Skąd wiesz JAK mnie pieścić, żebym traciła nad sobą kontrolę? Przecież od początku tak było, od pierwszej nocy... od... namiotu... Jak to możliwe, że zawsze przy tobie widzę gwiazdy?
- Połączenie wielkiej miłości i niewiarygodnego talentu - roześmiał się, kładąc głowę na moich piersiach.






Seth ucieszył się z rannego pojawienia się chłopców, chociaż nie było Paula i Jacoba. Nieobecność pierwszego była uzasadniona, bo i tak do niczego się nie nadawał, drugi zaś prawdopodobnie pieścił właśnie ukochaną, więc też miał stosowne alibi. Seth był wymagający, ale nie głupi!
Chłopcy skosili trawę, wyplewili rabatkę i podlali co tylko wymagało wody, a następnie zasiedli zadowoleni na schodkach domu, pijąc kawę i obżerając się pączkami ufundowanymi przez Setha.


Leah, zupełnie jak przewidywał brat, nadjechała z Roy’em około południa. Wysiadając z samochodu wyglądała zjawiskowo, chyba nawet lepiej niż do tej pory. Emanowała elegancją i spokojem, jaki można osiągnąć tylko mając przy sobie kochającego mężczyznę.
- Urosłeś brat, dwa dni cię nie widziałam, a ty ciągle robisz się większy. Co wy tu jecie jak mnie nie ma? - roześmiała się na powitanie i pieszczotliwie trzepnęła go w ucho.
- Każdy przeszedł przyspieszoną fazę wzrostu, teraz pora na mnie, bo reszta to juz tyko wszerz - odpowiedział jej, patrząc wymownie na chłopców, którzy sięgali po piątego pączka.
- Spoko, jak nadal będziesz nami tak tyrał to nadwaga nam nie grozi - wymruczał z pełną buzią Embry.
- Wiesz, on ma dużo z ciebie, powiedziałbym nawet coraz więcej - dorzucił Quil, patrząc na Leah.
- Jakbym miał, to w życiu bym się z wami nie zadawał - roześmiał się Seth.
- Żarty żartami, a gdzie kawusia dla gościa i siostruni, młody?
- No dobra, niech tradycji stanie się zadość - powiedział Seth i zniknął w kuchni.
Roy usiadł z chłopcami i uratował przed pochłonięciem ostatniego pączka, Leah natomiast poszła za bratem do domu.
- Podejrzanie czysto! Macie coś na sumieniu?
- Od razu na sumieniu, jesteśmy cywilizowani, a to oznacza też zamiłowanie do higieny.
- O tak, jasne, po szpitalu jeszcze długo krążyć będą opowieści o cywilizacji z La Push...
Sethowi dreszcze przeszły po kręgosłupie, bo zaniepokoił się przez moment, że może już słyszała o ich małej eksplozji, ale chwilę później uspokoił się. Przecież jeśliby tak było, to ta rozmowa wyglądałaby inaczej...
- Siostra, jutro robimy imprezę, wiesz, tą zapowiedzianą wcześniej, będziecie?
- Z tego co pamiętam ma być dla mnie występ, co nie?
- Że też nic ci nie umknie.
- Będziemy! Kto by taki obciach przepuścił!




Annie po pracy poszła na trening. Cała jej grupa miała za sobą ciężki tydzień i wszyscy marzyli o tym, żeby odreagować, tańcząc w jakimś klubie. Ktoś rzucił propozycję wyjścia i towarzystwo umówiło się za trzy godziny w jednym z lokali w Port Angeles. Annie zadzwoniła do Erica, ale najpierw nie odbierał, pewnie w akcie zemsty za wczoraj, a w końcu łaskawie sam oddzwonił.
- Coś się stało? - zapytał chłodno.
- Długo będziesz się gniewał?
- Po to dzwoniłaś?
- Nie... chciałam cię wyciągnąć na imprezę. Dawno nigdzie nie wychodziliśmy.
- Aha, jest piątek... więc pewnie będzie to jedna z tych waszych klubowych orgii alkoholowych. Nie, nie idę, bo nie bawi mnie patrzenie, jak upijasz się w towarzystwie tych swoich... kolegów.
- Cokolwiek robię, ty zaraz masz do tego stosowny komentarz! Do usłyszenia jutro! Pa!
Rozłączyła się szybko, bo krew ją zalewała na fochy Erica. I tym większą miała ochotę na reset. Pójdzie na imprezę i w dodatku postara się nie iść tam sama!

Minutę później Paul odebrał sms-a:
ZAMIERZAM DZIŚ SPĘDZIĆ NOC TAŃCZĄC NA STOLE I WLEWAJĄC W SIEBIE MORZE WÓDKI. CO TY NA TO?
Odpisał:
GDZIE I KIEDY?
I za moment otrzymał odpowiedź:
O 22 W KLUBIE BLACK HOLE W PORT ANGELES. POZNASZ MOICH PRZYJACIÓŁ Z CAPOEIRY. DZIĘKI!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sheila
Zły wampir



Dołączył: 12 Lis 2008
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Hogwart w La-Push, na Upper East Side.

PostWysłany: Czw 14:39, 24 Lut 2011 Powrót do góry

op, chyba jestem pierwsza.
super, rozdział długi i taki fajniuchny. ( czy ja kiedys przestane sie zachwycac Twoim opowiadaniem var.? Rolling Eyes )
Co raz bardziej lubie Paula. Jak jest zakochany, jest fajniejszy. Naprawde nie wiem jak on sobie radzi. Tzn, jak on daje rade sie przy niej opanowac. Bo B & J maja z tym małe problemy Laughing Annie wydaje mi sie być nadal fajną babką i mam nadzieje, ze sie to nie zmieni a jej sms z toną wódki był piękny. Czemu moj chłopak nie zabiera mnie na imprezy pełne wódy i chłopaków Laughing .
Organizacja chłopaków= 6+ Jak oni to zrobili? Normalnie skarby z nich.
Uwielbiam ich dialogi, piszesz je w taki sposób, że wszystko mam przed oczami, ich miny, gesty, wchodzenie sobie w słowo. Miodek.
Wizja rozstania Belli z Jacobem, troche mnie smuci, ale to nowośc, jestem ciekawa jak sie zmierzą z tym zadaniem.
A co do imprezy, będzie genialna, nie moge sie doczekać, tych sexownych indian love :DD
Image Laughing

Mam nadzieje, ze nowy rozdział pojawi sie choc troszeczke szybciej niz ostatnio, bo mi smutno bez La Push.!

Tęsknie- A.
xoxo


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sheila dnia Czw 14:41, 24 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
bella.
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Lut 2011
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:14, 25 Lut 2011 Powrót do góry

o kurczę... na początku muszę napisać, że oczywiście rozdział wymiata Very Happy

no i cóż...variety, czytając Twoje opowiadanie cieszę się też z innego powodu.. Smile

otóż jestem cholernie zboczona Twisted Evil a to opowiadanie w 98% spełnia moje wymagania Laughing Laughing

hmm...czy zabrzmiałoby to dziwnie, gdybym napisała "więcej, więcej!".? Very Happy Very Happy

ale wtedy to już by było pomału opowiadanie erotyczne. Laughing

ale wiesz..szczerze mówiąc to właśnie w tych opowiadankach najbardziej lubię momenty pokój belli*bella*jacob*charlie śpiący w pokoju obok*

nie mogę się doczekać... Very Happy


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez bella. dnia Pią 20:46, 25 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 22:55, 25 Lut 2011 Powrót do góry

Nareszcie się doczekałam! Very Happy fajnie. Podoba mi się rozwój akcji między Annie i Paulem. I to, że nie spieszysz się z ich przeżyciami. Jest na co czekać.
Sfora zabawna jak zwykle. Nie chcę się powtarzać, fajnie się ich czyta, ich dialogi, żarty.
Bella i Jacob - ładna scena miłosna. Lubię twój styl w tym temacie. Intensywny, ale bez dosadnych opisów, łatwy do wyobrażenia. Ciężko by było Jacobowi przeżyć wyjazd ukochanej, a wpojonej Belli brak kochanego ciałka i ciepełka, nie mówiąc o charakterku. Coś czuję, że Bella nie wyjedzie. Bella jest wpojona, Jacob nie. Mam nadzieję, że żadna inna się nie pojawi.

Ciekawa jestem imprezy, czekam na następne gorące spotkanie Paula i Annie. Pozdrawiam i też proszę o częściej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
variety
Wilkołak



Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Sob 9:35, 05 Mar 2011 Powrót do góry

Kochane, dziękję za każdy komentarz. Czytam i uśmiecham się do was, chociaż w ostatnim czasie nie mam nawet czasu odpisywać. Oto kolejny fragment. Kam4a obiecała poprawić kolejny w nast tyg.


Paul był wniebowzięty. Poszedłby za nią na koniec świata, a fakt, że piątkowy wieczór spędzi z nim, a nie z chłopakiem, wprowadzał jego udręczoną duszę prosto w bramy raju. Wódka? Bez problemu, jak każdy z wilków mógł pić litrami - ledwo wychylił kieliszek, już jego organizm metabolizował promile. Taniec na stole? Chętnie popatrzy! Kolesie z capoeiry? Może będą fajni, a jak nie, każda informacja z terytorium wroga jest na wagę złota!


Uszczęśliwiony pobiegł do Setha.

- To znaczy że znikasz na imprezie i jakbyś nie wrócił mamy wysłać posiłki, tak? - zapytał Seth.
- Jak nie wróci to znaczy, że zamieszkał już z Annie - roześmiała się Leah. - Rób się szybko na bóstwo i wracaj, podwieziemy cię, jak będziemy wracać – dodała.
- No co masz taką minę? - zapytał Paula Embry.
- A co, jak ona się upije? Tak... no, BARDZO się upije... że ten... no...
- Jak to co? Są dwie wersje: będziesz ratował, otrzeźwiał i reanimował, albo starał się nie wykorzystać okazji, jeśli wyluzuje się zbytnio i zacznie, na przykład, do ciebie dobierać - wtrącił się Roy.
- Halo, brzmisz, jakbyś sam był kiedyś z nią na imprezie - wysyczała Leah, patrząc ukochanemu w oczy.
Roy uśmiechnął się i powiedział:
- Kochanie, z nią akurat nie miałem tej przyjemności, mówię tylko, jakie są zwykłe scenariusze!
- Przyjemności?
- Mówiłem, że złośnicy nic nigdy nie umknie - szepnął Seth, patrząc w niebo.
- Ej, nie straszcie mnie! Ja mam problem z trzymaniem rąk przy sobie, jak ona jest w promieniu pięciu metrów ode mnie. A jak zacznie mnie kusić? Jutro będę gwiazdą w kronikach policyjnych!
- No to masz przed sobą próbę charakteru, bracie! Tylko nie przeginaj w drugą stronę, bo wyjdziesz na geja! We wszystkim umiar! U M I A R! I zamelduj się! – podsumował Seth.
- Ok, lecę pod prysznic.
Paul pobiegł do domu, a pozostali westchnęli wymownie.


Paul ubrał na siebie ulubione grafitowe jeansy, dopasowany czarny podkoszulek i skórzaną kurtkę. Dał się fantazyjnie rozczochrać dłoniom Leah, która wzbudzając w Roy’u mieszane uczucia powiedziała, że najseksowniej wygląda z włosami, jakby dopiero wstał z łóżka. Chłopcy uznali, że nadaje się do ludzi i pożegnali kolegę, który obiecał odezwać się później i zdać relację z frontu.


Grupa Annie liczyła sobie dziesięciu facetów i trzy dziewczyny. Towarzystwo wyróżniały smukłe, bardzo zgrabne sylwetki i pozorna nonszalancja stroju. Annie na przykład miała na sobie czarne luźne spodnie biodrówki, inspirowane ubraniem do fitnessu, płaskie sportowe buty i obcisły top w jasnoszarym kolorze. Włosy spięła w niedbały kok-pętelkę, z którego malowniczo wysuwały się pojedyncze kosmyki. Wyglądała zgodnie ze swoim charakterem niezależnej, bardzo zmysłowej dziewczyny.
Widać było od razu, że są zaprawieni w takich imprezach, bo selekcjonerzy „Black Hole” przywitali się z każdym jak z dobrym znajomym i zaprosili towarzystwo do środka. Paul nawet nie wiedział o istnieniu takiego klubu, podobnie jak znaczna część mieszkańców Port Angeles. Do lokalu prowadziły długie strome schody. Z wnętrza dobiegało miarowe pulsowanie bardzo głośnej muzyki w typie rave trance. Paul rozejrzał się wokół i zobaczył ciemne wnętrze rozjaśnione tylko czerwonym światłem i dwóch didżejów przy konsolach, które wmontowane były w olbrzymie bębny przypominające instrument używany do wybijania rytmu podczas szamańskich obrzędów. Za ich plecami był gigantyczny ekran, na którym wyświetlała się wpasowana w rytm muzyki ruchoma grafika komputerowa. "Nieźle", pomyślał.
- „Black Hole” to miejsce dla tych, którzy chcą spędzić noc z czarną stroną swojej duszy - powiedziała Annie usiłując przekrzyczeć muzykę.
Towarzystwo obległo bar, następnie bez zbędnych wstępów i ceregieli każdy wypił po trzy kieliszki wódki, nie popijając jej żadnym płynem, a później jeszcze po jednym, zamawiając już do niego po szklance soku.
Paul bardzo szybko wkupił się w łaski capoeirzystów, bo pił równo z nimi, a nawet inicjował kolejne kolejki. Nie przyszli tu rozmawiać, tylko zwalczyć alkoholem i muzyką swoje demony. Wystarczyło im współodczuwanie rytmu, światła, wibrujących ścian, gorzkiego smaku wódki i coraz intensywniejszego ciepła krążącej w żyłach krwi.
Annie ruszyła na parkiet z kilkoma przyjaciółmi. Paul patrzył zauroczony jak świetnie się poruszają, łącząc możliwości wytrenowanych, gibkich ciał i znajomość elementów tanecznych capoeiry, w których największą sztuką jest nie dotknąć partnera, a minąć jego ciało o zaledwie kilka milimetrów. Annie była jak wulkan energii, wszędzie było jej pełno, czuła się świetnie w tym klimacie, uwielbiała imprezy, ale dopiero teraz, nie mając przy boku gderającego chłopaka, mogła bez problemu złapać niezbędny w takim miejscu nastrój i przez chwilę czuć, że istnieje tylko ta noc, bo jutro to już zupełnie inna historia. Swoją drogą JEJ jutro będzie na pewno ciężkie, bo byli na miejscu dopiero godzinę, a ona już czuła się trochę pijana... a do rana dużo czasu...
Impreza dzieliła się na fragmenty, w których Annie i Paul tańczyli razem lub stali przy barze, zamawiając kolejne porcje alkoholu, przy czym, tak jak przewidział Roy, była coraz bliżej niego, bez skrępowania dając sobie dużą swobodę, dotykała go, ocierała się o niego swoimi udami, piersiami, wtulała się w niego na moment, żeby wymknąć się z jego ramion już po sekundzie. Czuł się w jej rękach jak zabawka, bo robiła z nim dokładnie wszystko, co chciała, a wyglądało na to, że ochotę miała na wiele różnych rzeczy... Paul odwzajemniał każdy jej dotyk, ale bardzo kontrolował się, żeby samemu nie wychodzić z inicjatywą. Nie chciał wykorzystywać faktu, że on jest trzeźwy, a ona nie. Teraz włożyła dłoń w jego włosy, przybliżyła twarz i musnęła ustami jego szyję. Cóż, każdy gest był dopuszczalny, przecież tam gdzie taniec, tam nie ma barier i konwenansów. Paul o tym wiedział i czuł, że jeśli nawet dożyje do rana, jutro spędzi dzień stojąc po szyję w lodowatym ocenie, bo inaczej grozi mu udar cieplny... Wypił z Annie kolejny kieliszek. Wódka polała sie po jej nadgarstku, popatrzyła mu w oczy i w bardzo lubieżny sposób zlizała spływający alkohol. Paul wypił kolejne dwa kieliszki, żeby czymś się zająć, bo czuł, że zaraz dojdzie do gwałtu. Nie radził sobie z tą ilością bodźców, chciał seksu. Rozpaczliwie pragnął seksu!

Dochodziła piąta rano. Lokal nadal był pełen ludzi. Zważywszy, że była już sobota rano, Paul skłonny był myśleć, że większość z nich skoczy tylko na śniadanie i wróci zaraz na sobotnią imprezę. Podobał mu się taki styl spędzania weekendów.

Annie miała zaróżowione policzki, wilgotną od potu skórę i nie przestawała tańczyć. Naprawdę potrafiła dużo wypić, ale wiadomo było też, że wysiłek spala promile, więc pewnie dlatego jeszcze była w stanie balować. Nie żartowała wspominając o tańcach na stole. Wraz z dziewczynami z klubu wskoczyły na bar ku uciesze przyzwyczajonych do takich manewrów barmanów i zaczęły tańczyć z tą samą jak do tej pory energią. Ktoś podał jej pełny kieliszek. Wylała połowę na swój dekolt, a blondynka będąca tuż obok zebrała wódkę ustami prosto z jej skóry. Chyba ten etap był normalnym punktem programu, bo jakoś nikt z wyjątkiem Paula nie wyglądał na zaskoczonego. Wytrzymały do szóstej. Wreszcie towarzystwo było tak zmęczone, że pomału zaczęły się przymiarki do powrotu. Paul obserwował Annie i wiedział, że jeszcze chwila i ona z tego baru po prostu spadnie. Sekundę później ją złapał. Koleżanka Annie wygrzebała z jej kurtki klucze i podała mu adres. Skąd Roy tak dobrze znał przebieg tego typu imprez?


Pojechali do jej mieszkania taksówką. Całą drogę spała w jego ramionach, nie obudziła się też, jak usiłował, nie upuszczając jej na ziemię, otworzyć drzwi. Długo to trwało, ale zakończyło się sukcesem. Z nieprzytomną dziewczyną przeszedł przez mieszkanie, znalazł sypialnię, ściągnął jej buty i lekko okrył kocem. Przymknął drzwi do pokoju i sam poszedł do kuchni. Wyciągnął telefon. Kilkanaście nieodebranych połączeń od chłopaków. No tak... zapomniał o nich...

- No stary, chyba impreza udana, co? Chyba że dzwonisz z pierdla? - zaszczebiotał Seth.
- Jestem u niej w mieszkaniu.
- Wow! Miało być z umiarem!
- I było! Stary, ten umiar będzie mnie kosztował jakieś skrzywienie psychiki! Ta kobieta to odbezpieczony granat!
- I co teraz robi?
- No... ten... nieprzytomna jest... Pijana znaczy się.
- No to przygotuj się na mega kaca i zabłyśnij jako siostra, a raczej brat miłosierdzia!
- To znaczy co? Aspiryna?
- Na początek coś dla stabilizacji żołądka! Powiedz co jest w lodówce.
- Pomidory, jakieś sery... mozzarella?
- Czosnek?
- Jest!
- Ok, zupka toskańska, pomidory mają potas, postawi ją na nogi.
- Ja w życiu nie gotowałem!
- Za minutę przyślę ci przepis, muszę sprawdzić w książce mamy.
Seth się rozłączył a Paul dokonał dalszego przeglądu zawartości kuchni.

Chwilę później przyszedł sms:

Na dość głęboką patelnię wlać trochę oliwy, wykładamy pokrojony w plasterki por, cebulę pokrojoną w kostkę, posiekany czosnek i lekko podsmażamy. Pomidory pozbawiamy skórki, kroimy w kostkę i dorzucamy na patelnię. Dodajemy bazylie, pieprz i 2 szklanki wody. Dusimy do chwili, aż pomidory się rozgotują i zaczną się rozpadać. Następnie dodajemy pokruszony chleb lub bułkę, mieszamy. Przykrywamy i odstawiamy na 1 godzinę. Po godzinie zupę lekko zmiksować (wedle uznania) i podgrzać. Podać lekko skropiona oliwą i posypaną pieprzem. Możesz dać do niej trochę mozzarelli.
ps. Proste jak budowa cepa! Jeśli nie wyjdzie to znaczy, że masz defekt mózgu!


Paul zabrał się do pracy, a że kuchnię zwykle oglądał z perspektywy stołu, na którym stał parujący obiad, wszytko wymagało od niego nie lada wysiłku.

Szybko się złamał i napisał do Setha:
JAK POZBYĆ SIĘ SKÓRKI Z POMIDORÓW? ROZWALAJĄ MI SIĘ W RĘKACH.


SPARZ WRZĄTKIEM, DEBILU! PS. NAJPIERW WŁÓŻ DO GARCZKA A PÓŹNIEJ POLEJ ZAGOTOWANĄ WODĄ ;-)

AŻ TAKIM UŁOMEM NIE JESTEM, COŚ TY MYŚLAŁ, ŻE W RĘCE BĘDĘ TRZYMAŁ? :)

Po chwili napisał jeszcze:
NIE MOGĘ POKROIĆ CEBULI! OCZY MI ŁZAWIĄ.

BIDULEK. POSZUKAJ, MOŻE MA NA TĄ OKOLICZNOŚĆ MASKĘ SPAWALNICZĄ W KUCHENNEJ SZUFLADZIE! ;-) PS. OTWÓRZ OKNO!

Godzinę później Paul napisał:
ZJADLIWE, SAM WCHŁONĄŁEM PÓŁ GARCZKA.

JAK JUŻ GRANAT SIĘ OBUDZI TO W FERWORZE KONSUMPCJI NIE ZAPOMIJ, ŻE DZISIAJ DAJESZ KONCERT!



Paul zaglądnął do pokoju Annie sprawdzić, czy przypadkiem nie obudziły jej jego manewry kuchenne i jak tylko przekonał się, że nie zmieniła nawet pozycji, w której ją położył, ruszył zrezygnowany pod prysznic. Wyglądał jak nieboskie stworzenie. Po posiadówkach u Setha był przyzwyczajony do bezsennych nocy, ale alkohol, choćby nie wprowadzał ziemi wokół niego w wibracje, miał swój wpływ w postaci ogólnego zmęczenia i rozbicia. To, że momentalnie trzeźwiał, nie powodowało, że równie szybko usuwał z organizmu toksyny pochodzące z metabolizmu promili. Wykąpał się, wytarł, ubrał spodnie i ruszył z powrotem do kuchni zrobić sobie kawę i jakąś kanapkę. Przeglądał stare numery magazynu o sztukach walki leżące na parapecie, włączył radio, ale nawet cichy dźwięk muzyki nieznośnie go drażnił. Miał kaca. Pierwszy raz w życiu. I czuł się bardzo wyposzczony seksualnie. To akurat nie pierwszy raz. Żałował teraz rzeczy, których wczoraj nie zrobił. Mógł ją bezkarnie dotykać, mógł ją całować, w sumie sama się o to prosiła, była bardzo niegrzeczną dziewczynką i każdy postronny obserwator uznałby, że to z nim jest coś nie tak, bo nie bierze tego, co dziewczyna ofiaruje mu na tacy. Ale Seth miał racje, to była jego prywatna próba charakteru, która, miał nadzieję, zaowocuje u niej zaufaniem i szacunkiem, kiedy już dojdzie do siebie.

Około drugiej po południu Annie wstała. Podłoga niebezpiecznie falowała pod jej stopami, musiała się przytrzymać szafy, żeby się nie przewrócić. Nie pamiętała jak i kiedy wróciła do domu i miała tylko nadzieję, że nie narobiła jakiegoś niewyobrażalnego skandalu. Nagle usłyszała dobiegający z kuchni dźwięk otwieranych drzwi do lodówki. Pamięć ruszyła! Mignęły jej urywki wczorajszej nocy, siebie zlizującej wódkę z nadgarstka, ciepłego ciała Paula, jego dłoni... jej ust przy jego twarzy... i ostatni moment, kiedy spada z baru prosto w jego ramiona... Boże, co za kompromitacja! Usiadła na łóżku modląc się, żeby to wszystko było snem. Eric miał rację, była niedojrzałą, rozwydrzoną smarkulą... Czuła się jak bohaterka reportażu, jaki ostatnio trafił w jej ręce, o młodych, rozwiązłych, zalewających się do nieprzytomności imprezowiczkach. A teraz jeszcze musiała koniecznie wyjść i podziękować mu za odwiezienie do domu... i nie mogła tego odwlekać, bo toaleta była blisko kuchni, a jej strasznie chciało się siku! To był moment sądu ostatecznego!

Paul podniósł głowę znad magazynu i uśmiechnął się.
Przed nim stała rozczochrana Annie ze skruszoną, niepewną miną, jedną ręką trzymała się za głowę, drugą usiłowała ujarzmić rozchylające sie poły szlafroka w różowe misie.
Chrząknął i zamierzał coś powiedzieć, ale zanim otworzył usta Annie wydusiła:
- Normalnie nie rzucam się z baru...
- Byłaś słodka!
- Jezu... to ja? - wskazała na ogromną malinę na jego szyi.
Roześmiał się.
- Czym sie przejmujesz? Impreza była świetna, mogę zawsze cię pilnować! Od tego ma się przyjaciół, tak?
- Paul... przepraszam i... dziękuję.
- Będziesz dziękować, jak to zjesz - postawił przed nią miskę gorącej zupy, a obok szklankę wody i dwie tabletki aspiryny.
Brakowało jej słów. Gdyby nie czuła się tak podle i nie wyglądała jak ofiara tornada, uwierzyłaby nawet w to, że mu się podoba, bo tyle dla niej robił... a znali się tak krótko. Ale po tym, co wczoraj zaprezentowała, nawet największy wielbiciel uciekłby w popłochu...

Zjadła w milczeniu, poczuła, że żołądek przestaje fikać koziołki, zażyła tabletki i poszła się wykąpać, starając się nie myśleć o półnagim, pachnącym jej ulubionym żelem pod prysznic ciele „przyjaciela”, które niewiarygodnie ją rozpraszało będąc na wyciągniecie dłoni.
Kiedy Annie się kąpała z korytarza dobiegło energiczne pukanie. Paul je zignorował, ale do walenia w drzwi doszedł też męski głos krzyczący:
- Wstawaj! Wiem, że wróciłaś, dzwoniłem do Sophie.
Wtedy Paul podjął decyzję, by chwilowo podjąć rolę gospodarza.
Kiedy rozjuszony Eric zobaczył w drzwiach wysokiego, dobrze zbudowanego bruneta, stojącego przed nim w samych spodniach i boso, zdolny był tylko wysyczeć:
- To z tobą puszcza się moja dziewczyna! - I wziąwszy potężny zamach z całej siły uderzył pięścią we framugę drzwi, o którą jeszcze ułamek sekundy wcześniej opierał się Paul.
Paul z zachwytem wyodrębnił z huku miły trzask w atakującej go pięści. Powiedział tylko:
- Niezasłużony ten komplement. - I walnął Erica w nos, zupełnie go nokautując i wysyłając jego oślepiony gniewem umysł na tymczasowy odpoczynek.
- Niegrzecznie się przywitał - powiedział z miną winowajcy do Annie, która zwabiona zamieszaniem wybiegła w samym ręczniku z łazienki.
- Paul, a czego oczekiwałeś? Musiałeś go tłuc? Złamałeś mu nos!
Annie, bezskutecznie próbując ocucić chłopaka, zadzwoniła po karetkę. Była zła, zresztą trudno się dziwić.
Paul w tej chwili sam by się chętnie unieszkodliwił bo w tej jednej krótkiej chwili wszystkie jego starania w byciu normalnym, fajnym, INNYM NIŻ ERIC facetem, spełzły na niczym. A nawet gorzej. Wyszedł na popędliwego brutala.
- Annie, przepraszam cię... nie wiem, co mnie napadło... to była obrona konieczna... tylko taka... yyy... zbyt efektywna... Mogę w czymś ci pomóc?
- Nie, dam sobie radę sama - powiedziała chłodnym tonem.
- Przepraszam jeszcze raz. Może faktycznie lepiej, żeby mnie tu nie było jak przyjadą ze szpitala... nie potrzebne ci plotki...
- Paul, chyba nie uznajesz mojego braku zachwytu nad twoim wyczynem za przesadę? Jak byś zareagował, widząc obcego, półnagiego faceta w drzwiach mieszkania swojej dziewczyny? Dałbyś buziaka? Eric, jakkolwiek chamsko się zachował, mógł się wkurzyć. Właściwie to nawet POWINIEN się wkurzyć!
Paul doskonale to rozumiał, ale czasu cofnąć nie mógł, swój charakter też nie zawsze umiał poskromić i w obecnej chwili czuł się jak licencjonowany frajer.
- Jeszcze raz przepraszam... żałuję, że narobiłem ci kłopotów, bo pewnie to nie przejdzie bez echa... Jednak... hmm... jego mi akurat nie żal.
Dokończył się ubierać, podszedł do Annie, pocałował ją w policzek i wyszedł.
Annie miała ochotę go zatrzymać chociaż była nadal zła. Jednak po szybkiej analizie sytuacji uznała, że jeśli Eric się ocknie przed przyjazdem karetki lepiej będzie, jeśli pierwszą osobą, którą zobaczy, będzie ona sama, a nie Paul.

W duszy Paula mieszała się satysfakcja ze znokautowania rywala oraz żal do siebie za zrobienie tego w domu Annie. Mógł go przecież załatwić w innych okolicznościach, na milion różnych sposobów... Napisał sms-a do Leah, wsiadł do taksówki i pojechał prosto pod dom Roy’a. Musiał z kimś pogadać.

- No cały TY - skwitowała Leah wysłuchując opowieści. - Chociaż wiadomo było, że w nieskończoność nie będziesz siedział w jagnięcej skórze... Z drugiej strony im dłużej dziewczyna nie wie, że masz w zwyczaju lać po mordzie kogo popadnie, tym lepiej...
Roy śmiał się głośno z całej relacji i żałował, że sam już nie ma okazji uczestniczyć w tego typu incydentach, bo jedyny rywal właśnie bił się o inną dziewczynę. Jakoś bezboleśnie zaczęli się tolerować.
- Ok, dosyć użalania się nad sobą, jedziemy na zakupy i do La Push. Obiecałam pomóc Sethowi, a robi się już późno!
- Nie mam nastroju na imprezę - jęknął Paul.
- A nie napiłbyś się odrobiny wódeczki? - zapytał z uśmiechem Roy.
- Proszę... nawet mi nie przypominaj...
- Ale piwko łykniesz - powiedziała Leah.
- Piwko tak... ostatecznie...

W sklepie spędzili godzinę i do La Push pojechali z bagażnikiem po brzegi wypełnionym jedzeniem, piciem i innymi rzeczami niezbędnymi na imprezę. Towarzystwo z Forks miało przyjechać około ósmej razem z Bellą i Jacobem.
Seth spisał się na medal, wszystko oprócz żarcia było już właściwie gotowe. Trwały ostatnie próby nagłośnienia, bo impreza miała, jak wiemy, posiadać część artystyczną, a później, jeśli humory dopiszą, przewidziane były pląsy do białego rana. Roy wyciągnął z samochodu ogromne pudło i wręczył Sethowi.
- Niespodzianka!
- Co to jest? Dziwnie brzęczy!
- Dwieście szklanych lampionów do powieszenia na gałęziach drzew. Jednak z moich... przyjaciółek... zmusiła mnie, żebym kupił na jakąś imprezę w ogrodzie. Użyłem raz, ale efekt był rewelacyjny.
- Jesteś jak złoto, Roy!
- Chodź no tu, skacowany bandyto - Seth krzyknął na Paula, który właśnie pogrążał się w bezbrzeżnej depresji i zasiadł smętnie na najwyższym schodku prowadzącym do domu z widocznym zamiarem biernej obserwacji cudzej pracy. - Będziesz wieszał te wypasione świetliki!
Paul niechętnie zabrał się do roboty myśląc cały czas o Annie, wspominając wczorajszą noc, plując sobie w brodę za poranny występ i układając w myślach treść sms-a, którego chciał wysłać.



Annie w tym czasie wybierała się do szpitala. Eric nie odzyskał przytomności, a ze wstępnych oględzin wynikało, że miał wstrząs mózgu, złamane dwa palce, nadgarstek oraz nos.
Było jej go żal. Doskonale wiedziała, że jest po części odpowiedzialna za to zamieszanie, bo jakby nie leżała nieprzytomna do popołudnia, zamiast odebrać od niego telefon, prawdopodobnie nigdy by się nawet nie spotkali... A tak... cóż, w oczach Erica fakty mówiły same za siebie. Przez krótki moment pomyślała, że trochę szkoda, że nie zasłużyła na karę, którą ma ponieść...
Czuła, że powinna zastanowić się, czym staje się dla niej Paul. Był na pewno przyjacielem, a jak wiemy przyjaźń kobiety z mężczyzną bywa obciążona pewnym ładunkiem erotycznego napięcia. Czuła iskry między nimi. Oczywiście wczorajsza noc się nie liczy i miała nadzieję, że nie uznał, że właśnie tak się zachowuje po pewnej dawce alkoholu i ZAWSZE robi wielkie maliny na szyjach nowo poznanych chłopców... Auć! Ten motyw miała ochotę bezpowrotnie wykasować z pamięci. Ale kusił ją... w sumie, a było to dziwne, kusił nie robiąc nic szczególnego. Po prostu BYŁ. Pierwszy raz czuła, że istnieje podświadoma mądrość zwana instynktem i właśnie ona pcha ją w jego ramiona. Była niemal pewna, że to silne, męskie ciało dałoby jej mnóstwo rozkoszy. Otrząsnęła się szybko z tych myśli... To było nie fair. Wobec Erica i wobec Paula. Nie można mieć wszystkiego a ci, którzy tego nie wiedzą, często nie mają nic... Nie pierwszy raz figlowała, nie pierwszy raz fantazjowała... ale nigdy wcześniej nie czuła presji, żeby codziennie myśleć o tym na nowo...


Paul skończył z ostatnim lampionem. W świetle dziennym całe podwórko wyglądało jak zatrzymany kadr z wojny na śnieżne kule. Zupełnie zjawiskowy efekt. Zrobienie czegoś pożytecznego na tyle poprawiło mu humor, że postanowił jednak zaryzykować pisząc do Annie.
- PEWNIE NIE MA SZANS, ŻEBYŚ PRZYJECHAŁA NA NOCNĄ IMPREZĘ DO NAS?
Odpisała:
- JADĘ DO SZPITALA. OBUDZIŁ SIĘ.
- SZKODA, TZN SZKODA, ŻE CIĘ NIE BĘDZIE :(
- CHYBA LUBISZ, JAK PIJANE PANIENKI SIĘ PO TOBIE RZUCAJĄ? MAŁO CI? :)
- MAŁO...
Annie znowu stwierdziła, że się rumieni i nic już więcej nie odpisała.
Nie wiedziała jeszcze wtedy, że zobaczy go szybciej niż myśli...


Wszystko było gotowe, chłopcy zasiedli zadowoleni i zajęli się powysiłkową degustacją piwa.
- To jak to było, siewco przemocy? - mrugnął do Paula Embry.
- Było jak zwykle, moment nieuwagi i moja pięść była wkomponowana w jego nos... I wyjątkowo teraz nie jestem z tego bardzo dumny!
- Stary, kariera przed tobą! Zarejestruj firmę i daj ogłoszenie „PROBLEMY WYSYŁAMY DO ZIEMI” - powiedział Jared.
- Brzmi jak firma zajmująca się utylizacją odpadów...
- A co? To nie była próba utylizacji? - roześmiał się Quil.
- Zmieńmy temat. Wrócimy do tego, jak będę miał pewność, że zobaczę ją jeszcze w tym stuleciu.
- Wyluzuj! Przemyśli sprawę i stwierdzi, że do żadnej szyi jej tak nie ciągnie, jak do twojej - parsknął Seth, patrząc na malinkę.
- Szacun za wytrwałość tak w ogóle - poważnie powiedział Embry.
- O, jak ja chciałem ją odwrócić przy tym barze, zedrzeć jej te spodnie z tyłeczka i...
- Dobra! Nieletni tu siedzi - krzyknęła Leah.
- Siostra, ja przez nasze momenty telepatii to mam taką edukację za sobą, że jak mi się tylko jakaś laseczka trafi to...
- Udam, że nie słyszałam! Wszyscy jesteście tacy sami!
- A ja? - uśmiechnął się Roy.
- Twoich myśli nie znam, ale sądząc po... ty też - roześmiała się.
- Znalazła się święta! Pamiętaj, że ty też nie zawsze byłaś w stanie kryć się ze swoimi fantazjami! - odciął się Seth.
- Nie przypominam sobie!
- Taaaak? A obrazek, w którym w wannie...
- Milcz, człowieku!
- Wracając do tematu: a jak byłeś z nią w domu... to tak NIC, zupełnie NIC? - zapytał Quil.
- Nie będę jej dotykał, skoro nic z tego by nie wiedziała, to tak... jakoś... dziwnie.
- Tak sobie myślę... - zaczął Seth.
- No?
- Tak zupełnie przyszłościowo... gdzie ty się z nią będziesz spotykał? W domu? U rodziców? W lesie? Zawsze u niej? Wczoraj, jak cię nie było, Jared mówił, że jego kuzyn jednak nie wraca na razie do La Push i chce domek wynająć za symboliczną kwotę.
- Genialnie - ucieszył się Paul. – Już dawno myślałem, żeby zamieszkać sam!
- Będę miał do ciebie tylko pięć minut na piechotę - podchwycił Seth.
- To akurat nie wiem, czy jest takie super - roześmiał się Paul.
- Stary... tak zupełnie przyszłościowo... to jak ja poznam kogoś... też musze mieć bazę, żeby...
- Seth - krzyknęła Leah.
Całe towarzystwo zaczęło się śmiać.


Annie była tak zła na Erica, że jakby mogła to poprawiłaby cios po Paulu. Teraz, kiedy miał okazję powiedzieć jej w szczegółach w dosyć mało oględny sposób co o niej myśli, aż zaniemówiła z wrażenia, że potrafi być takim chamem. Pewnie głupotą było pojawiać się teraz w La Push, bo trochę trąciło to odgrywaniem się na rozgniewanym chłopaku, ale Annie absolutnie nie chciała być sama i nie zastanawiała się nad tym co wypada, a co nie. Wsiadła na motor i pojechała prosto do miejsca, które działało na nią terapeutycznie. Nie wiedziała jeszcze czy będzie w stanie stawić się na imprezie, chciała jednak tam być. Choćby po to, żeby popatrzyć na ocean...

Paul posiedział chwilę z całym towarzystwem, zaspokoił głód przegrzebując lodówkę Setha i robiąc sobie kanapki, popił mocną kawą i poszedł się przejść. Nadal tłukły go nerwy. Teraz już nawet nie umiał mieć do siebie pretensji za obicie Erica. Wystarczyło wyobrazić sobie, jak Annie trzyma go za rękę albo tłumaczy jak dziecku, że nic między nią a Paulem nie zaszło, a on z miną zgnębionego basseta słucha tych wywodów i daje się całować na przeprosiny. Zdecydowanie świeżo kiełkującą w sercu Paula skruchę przygniotła zazdrość o Annie i przeogromna chęć sponiewierania Erica jeszcze raz. Poszedł poskakać z klifu.

Annie dojechała do lasów i zaparkowała przy dróżce prowadzącej na skały. Droga wiodła wzdłuż przepaści i z tego miejsca roztaczał się piękny widok na plażę i ocean. Jej wzrok padł na stojącą na klifie męską sylwetkę. Paul! Stał w samych bokserkach, najwyraźniej szykując się do skoku, odwrócił się plecami do wody i pięknym saltem wpadł w spienioną głębię. Annie patrzyła zafascynowana, jak po chwili chłopak wynurza się i bez trudu dopływa do brzegu po to, żeby podbiec na klif ponownie i wykonać całą operację jeszcze raz. Czuła, że też musi spróbować.

Usłyszał za swoimi plecami szelest i odwrócił się.
- Cześć - powiedziała Annie.
- Co tu robisz? - Paul nie wierzył własnym oczom.
- Nie wiem - powiedziała szczerze Annie.
- Niech zgadnę... usłyszałaś od niego to, co ja na powitanie, tak?
- Prawdopodobnie jeszcze więcej...
- Nie przejmuj się... Przejdzie mu.
- No nie wiem, zresztą jestem teraz na niego zła i mam gdzieś czy mu przejdzie, czy nie!
Paul zdusił wykwitający na jego twarz uśmiech i po chwili zapytał:
- Skoczysz?
- Chciałabym, ale nie mam ciuchów na zmianę.
- Rozbieraj się! Zamknę oczy!
- Już to widzę... zresztą musiałbyś mieć je otwarte, bo ktoś pewnie powinien mnie wyłowić. Sam mówiłeś, że jest silny prąd!
- E tam, zasłaniasz się brakiem ubrania, a tak naprawdę to strach cię obleciał - roześmiał się Paul.
- Ale mnie podkręcasz, no, no!
- To co? Skaczemy?
Annie jak dziecko kochała rywalizację. Ściągnęła szybko buty, skarpetki, spodnie i kurtkę, chwilę się zawahała, pozbyła się sweterka i została tylko w samych bieliźnianych szortach i cieniutkim topie. Paul patrzył na nią i się uśmiechał.
- No dawaj, top ci też niepotrzebny!
- Tak, oczywiście! Nie mam już nic pod nim!
- Przyjaciela się wstydzisz? - roześmiał się.
- Chyba tak...
Popatrzyła na spienioną wodę.
Dotknął jej nagiego ramienia i powiedział z uśmiechem:
- Jeśli się zawahasz teraz, później już nigdy się nie odważysz.
Annie poczuła, jak jej żołądek fika koziołki. Przypomniał jej się sen. Nagle wszystko wydało się mało realne. Ona stojąca na klifie, za moment mająca oddać skok, obok niej prawie nagi Paul, do którego tuliła się jeszcze kilka godzin temu... a tak niedawno nie wiedziała nawet o jego istnieniu. Złożyła dłonie nad głową i odbiła się od skał.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 13:42, 05 Mar 2011 Powrót do góry

Oj, fajny ten rozdział!

Cytat:
Tylko nie przeginaj w drugą stronę, bo wyjdziesz na geja
- Laughing

Zdawało by się, że Paul wreszcie osiągnie swoje, a tu figa! Takie odciąganie w czasie rozwija i pogłębia uczucia. Wyobrażam sobie, jak słodko będzie potem.

Seth w roli doradcy kulinarnego - super. Nawiasem mówiąc - ciekawy przepis podałaś, warty spróbowania.
Scena przy klifie - fajna - ciekawe, jak się dalej potoczy.

Podoba mi się, że Roy tak się zintegrował ze sforą. Był taki samotny wcześniej, a teraz nie tylko ma super dziewczynę, ale jeszcze dodatkowo całą bandę sympatycznych wilczków. Czyż to nie fajne? Very Happy

Dzięki za dziś, proszę o jeszcze.
Dziewczyny, piszcie komentarze!


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
bella.
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Lut 2011
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:52, 05 Mar 2011 Powrót do góry

och, variety... kolejny super rozdział.!
paul i annie są świetną parą, ale i tak moi ulubieńcy to bella i jake. Very Happy

nie mogę jednak przestać myśleć co z nimi będzie, tzn. z bellą i dżejkiem.Wink
to, że będą musieli na jakiś czas się rozstać, spędza mi sen z powiek. Laughing Laughing
jestem ciekawa jak ta sytuacja się rozwinie, bo wiem, że mnie nie rozczarujesz.!

bardzo się cieszę, że annie coraz bardziej ciągnie do paula, bo ich temperamenty świadczą o tym, że już niedługo może stać się to co lubię najbardziej w Twoim opowiadaniu Twisted Evil Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bella. dnia Sob 14:54, 05 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Sob 14:59, 05 Mar 2011 Powrót do góry

Cześć, Varie.
Wracam niczym syn marnotrawny do czytania i komentowania Twojego opowiadania. Przeczytałam przed chwilą hurtem dwa ostatnio dodane przez Ciebie rozdziały i tak mnie wciągnęły, jak dawno nie zrobiła tego żadna książka. Także napiszę Ci tylko ten komentarz i lecę na Twój blog czytać dalej, choć obiecywałam sobie, że wytrwam w czytaniu tutaj, na forum, ale wybacz – nie dam rady.
Przedostatni rozdział, w którym chłopcy dokonali spektakularnego unicestwienia samochodu Lei, był świetny, ale ten ostatni czap – przeczytałam z wypiekami na twarzy i nabrałam takiego apetytu na więcej, że szok.
Powiem Ci, choć pewnie już o tym pisałam, że lubię postać Paula jeszcze z sagi, a Twój Paul – to mój zdecydowany faworyt. Rozbudowałaś jego postać w sposób genialny – opierając się na szczątkowych informacjach, które napisała o nim Meyer. Facet ma charyzmę, „jaja” i do tego taki temperament, że aż mi serce mocniej bije, kiedy o nim czytam. Biedak się co prawda teraz musi strasznie hamować, ale bywa przy tym słodki.
Paul w roli kucharza był – śmiałam się głośni czytając jego wymianę sms-ów z Sethem. Kurcze, już się nie mogę doczekać jakim okaże się kochankiem.
Postać Setha była już nie raz opisywana w sposób rewelacyjny w ff-kach. Również na naszym forum możemy się spotkać z genialnym przedstawianiem tego wilczka przez Angels w „Uwikłanych”. Ale Twój Seth również zasługuje na wielkie brawa. Młody jest po prostu w tym opowiadaniu nieziemski.
Varie i jeszcze na jedną rzecz zwróciłam uwagę czytając te dwa ostatnie rozdziały: świetne dialogi. Bardzo autentyczne, nasycone czasem humorem, czasem ironią a czasem nostalgiczne. I choć nie przepadam generalnie, kiedy w opowiadaniach jest dużo dialogów – u Ciebie mi to zupełnie nie przeszkadza. Być może dlatego, że są po prostu rewelacyjnie prowadzone, ale też chyba dlatego, że równoważysz je głębokimi opisami ludzkich (wilczych) emocji.
Po przeczytaniu mam oczywiście mnóstwo pytań o dalsze losy bohaterów. I nie będę się nimi zadręczać. Zmykam na Twojego bloga, na by wolne popołudnie spędzić w towarzystwie chłopaków z La Push i dowiedzieć się co dalej. Przepraszam za trochę chaotyczny komentarz, ale już się nie mogę doczekać czytania.
Buziaki, Bajka.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
variety
Wilkołak



Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Sob 15:22, 05 Mar 2011 Powrót do góry

Dziękuję moje kochane;) tekstu na blogu mamy pod dostatkiem i mam nadzieję bajeczko, że się spotkamy tam na forum;) bo ja nadal prawie codziennie piszę. A Seth? Narazie jego wątek się nie zaczął, natomiast już za chwilę zaistnieje jako jedna z pierwszoplanowych postaci i bardzo jestem ciekawa twojej opinii. Całuję! Dziękuję!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bella.
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Lut 2011
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 15:28, 05 Mar 2011 Powrót do góry

myślę, że ja nie ulegnę tej pokusie i nie zajrzę na Twojego bloga, var Cool Very Happy

to oczekiwanie na dalsze części jest już stałym punktem mojego planu dnia Laughing Laughing

codziennie wchodzę tu aby sprawdzić czy może coś się nie pojawiło. to nakręca i sprawia, że gdy po dłuższej przerwie coś napiszesz, czyta się to z wielką przyjemnością. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
variety
Wilkołak



Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Sob 15:36, 05 Mar 2011 Powrót do góry

Nie, żebym kusiła, bo w sumie tekst na forum jest właśnie dla tych, którzy nie chcą zaglądać na bloga, nie mniej jednak tam jest to samo, tzn prawie codziennie nowa notka;) A dodatkowo można mieć wpływ na ciag dalszy, bo variety bardzo uważnie słucha swoich czytelniczek i ich komentarzy;) Cokolwiek wybierzesz, mam nadzieję, że będziesz się nadal odzywać!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 18:44, 05 Mar 2011 Powrót do góry

Ja też nie wchodzę na bloga. Lubię czekanie, jeśli nie jest za długie. Wink Też wpadam co dzień i sprawdzam. To taki rytuał. Choć to współtworzenie na blogu może być kuszące.
Idąc za Bajeczką - też uważam, że Seth jest fajny. Lubiłam go w oryginale, lubię go u ciebie, z tym że ty stworzyłaś ciekawszą postać. Jest bardzo pomysłowy, dowcipny i sympatyczny. Czekam na dalsze jego losy w roli głównej. Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bella.
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Lut 2011
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:37, 26 Mar 2011 Powrót do góry

var, jak tam z pisaniem.? Very Happy

już się stęskniłam za Jakiem i Bellą..no i za Sethem też. :P

kiedy możemy się spodziewać kolejnych części.? Cool


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
variety
Wilkołak



Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Sob 14:41, 26 Mar 2011 Powrót do góry

Kochana, cały tekst jest na blogu, tutaj jesteśmy mniej więcej w jednej czwartej. Beta rozpłynęła się w powietrzu i nie ma kto tego tekstu sprawdzać. Strasznie chciałabym wklejać tu kolejne części, ale nie mam jak:(


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 16:18, 26 Mar 2011 Powrót do góry

Oj! Jak cię zobaczyłam, to się nastawiłam na czytanie, a tu figa!
Ale rozumiem. Może ktoś inny cię zabetuje? Czekam cierpliwie. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mermon dnia Sob 16:19, 26 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Sob 16:46, 26 Mar 2011 Powrót do góry

mermon napisał:
Oj! Jak cię zobaczyłam, to się nastawiłam na czytanie, a tu figa!
Ale rozumiem. Może ktoś inny cię zabetuje? Czekam cierpliwie. Very Happy


Zdeklarowałam się na betowanie, mermonku, ale na razie nie mam czasu i varie może na mnie poczeka. Wink
Myślę, że w Wielki Tydzień zbetuję, a potem będę powolutku znów zagłębiała się w ten świat, no chyba że poprzednia beta wróci i będzie miała ochotę.
Żal byłoby mi, żeby tego opowiadania tu nie było i mam sentyment.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 18:14, 26 Mar 2011 Powrót do góry

Ok, fajnie, że się zadeklarowałaś. Będę czekać. Sorry za jedną linijkę, ale nic dodać nie mogę, oprócz tego, że się cieszę. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bella.
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Lut 2011
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:24, 26 Mar 2011 Powrót do góry

tak, to na serio super, że mamy nową betę. Very Happy

kurczę, strasznie się za Wami stęskniłam..
wchodziłam tu codziennie i niczego nie zastawałam. Crying or Very sad

ale skoro jest możliwe, że już wkrótce będzie dalsza część to nie pozostaje nic innego jak odliczać dni. Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin